Witam.
Wczoraj w Opolu zdawałem po raz drugi egzamin na instruktora nauki jazdy kat B. Przyjechaliśmy tam z Krakowa, wraz z grupą znajomych, gdyż zdawanie w Krakowie odradzono nam w naszej szkole, gdzie robiliśmy kurs. Muszę powiedzieć testowe pytania całkiem proste, ale...
No właśnie... ALE...
Po zakończonej części testowej poinformowano nas, że egzaminu nie zdaliśmy.
Przy prośbie o okazanie naszych odpowiedzi na poszczególne pytania odmówiono nam. To znaczy machnięto nam dosłownie przed nosem wyłącznie kartami, na których pisaliśmy odpowiedzi. A, B, C itd... Nic z nich nie wynikało, ponieważ testów już nam nie pokazano.
Przewodnicząca komisji stwierdziła, że "Komisja nie jest od uczenia lecz od sprawdzania wiedzy". Na wyjaśnienie, że wcale nie chcę, aby mnie uczono, chcę jedynie skonfrontować kartę z pytaniami zareagowała- delikatnie mówiąc- bardzo gwałtownie. Zrobiła się czerwona, wymachiwała rękami i krzyczała.
Zaprowadziła mnie do dyrektora ośrodka anonsując mu "z tym panem mamy problem". Dyrektor oczywiście stwierdził, że nawet nie mamy o czym rozmawiać i absolutnie pytań nam nie pokażą.
Kolega słyszał, że pani przewodnicząca mówiła potem do kogoś, że skieruje mnie na dodatkowe badania psychologiczne, gdyż nie nadaję się na instruktora.
A czy godzi się, aby osoba na jej stanowisku reagowała tak dziecinnie? Nie dała sobie nic powiedzieć? Zapytać?
Gdy rozmawiałem z innym członkiem komisji, bardzo miłym starszym panem, wyklarowałem na spokojnie jeszcze raz o co mi chodziło, powiedział, że "porozmawia jeszcze z przewodniczącą, może ją udobrucha i gdzieś tam, w kąciku, żeby nikt nie widział sprawdzę z testem co zrobiłem źle."
potem podszedł do niej, coś jej powiedział, ona krzyczała, wymachiwała rękami, zachowywała się bardzo niestosownie. Niestety nie usłyszałem, co powiedziała, gdyż stali w innym korytarzu.
Potem poszli na część prezentacji do osób, które zdały część testową i już więcej do mnie nie wyszli.
mam w związku z tym do Was pytanie. Czy przewodnicząca komisji postąpiła zgodnie z prawem nie udostępniając nam prac do wglądu? Moje pytanie jest tym bardziej zasadne, że koleżanka, która miała ten sam zestaw pytań, który ja miałem za pierwszym razem, była pewna swoich odpowiedzi. Zapamiętała numery pytań, a odpowiedzi na nie konsultowaliśmy z instruktorami i kodeksem. Mnie natomiast policzono 8 błędów, a jej- 10.
Co o tym wszystkim sądzicie, drodzy Forumowicze? Proszę o pomoc..
Bo moim zdaniem "coś tam śmierdzi"