Dzisiaj w mieście zwanym Legnicą miałem Państwowy Egzamin n PJ, niestety - z wynikiem negatywnym. Wszystko zaczęło się około godziny 17, zostałem wywołany przez megafon, idę w kierunku samochodów i....już wiedziałem że będzie źle. Twarz mordercy! No ale nic, mówię. W końcu 5 egzamin to jeszcze nie jakaś wielka tragedia.
Ale ja tu gadu gadu, ale przejdźmy do konkretów. Łuk: idealnie. Nawet zauważyłem, że niektórzy egzaminatorzy byli pod wrażeniem tempa w jakim go pokonałem, bo kiwali głowami z uznaniem. Nie ukrywam: byłem dumny

Ale nie wszystko było idealne. Od początku zauważyłem, że Pan egzaminator irytuję się, że tak płynnie i dobrze wszystko idzie. Wyjechaliśmy na miasto i....zero błędów i narastająca irytacja Pana Egzaminatora. W końcu dopiął swego...dojechaliśmy na jakieś zapyziałe osiedle do skrzyżowania z....4 równorzędnymi drogami! Co gorsza każdy pas był zajęty i wszyscy jechali prosto - przynajmniej nie mieli włączonych kierunków. Przyznaję: choć jestem bardzo dobry z przepisów i jazdy - z taką sytuacją spotkałem się po raz pierwszy. Mój instruktor po 30 h jazdy stwierdził, że trochę doszkolenia i mógłbym spokojnie zastąpić go w jego fachu. Dobra ale nie będę się przechwalał;p Nie wiedziałem co zrobić...I nie uwierzycie co zrobił wtedy Pan Egzaminator! Po prostu parsknął śmiechem stwierdzając: ciekawe co Pan zrobi! Szybka analiza z mojej strony: wszyscy mieli pierwszeństwo! Stanąłem...ale widzę, że Pan z lewej macha rączką, Pani z prawej stoi - widać po twarzy, że nie wiedziała co zrobić. No to wjeżdżam na skrzyżowanie i....hamulec! Pan egzaminator ucieszony zahamował! Okazało się, że Pani z prawej ruszyła a on twierdził, że zapobiegł kolizji! Żenada!
Nie mam siły do tych Wordów już. Myślicie, że mogę się odwołać? Dawno już powinienem mieć prawko, ten kraj jest chory. Dołączam rysunek.
Pozdrawiam!