sytuacje niebezpieczne

Tu możecie podzielić się uwagami lub wątpliwościami związanymi z poruszaniem się na drogach

Moderatorzy: dylek, ella, klebek

sytuacje niebezpieczne

Postprzez miros » wtorek 09 lipca 2002, 14:35

jaka byla wasza najniebezpieczniejsza sytuacja na drodze. taka w ktorej mogloby sie zdarzyc cos niemilego albo sie zdarzylo???

u mnie byla taka: podczas wyprzedzania na drodze dwupasmowej zle ocenilem odleglosc od samochodu jadacego w przeciwna strone na sasiednim pasie i zabralem sie za wyprzedzanie (niestety na grubosc lakieru) malo co a bym zachaczyl o oba samochody, ale naszczescie sie udalo. teraz juz wiem ze nie ma co sie zabierac za wyprzedzanie kiedy jest malo miejsca i odleglosc jest niewystarczajaca

czekam na wasze sytuacje.
Avatar użytkownika
miros
 
Posty: 2049
Dołączył(a): piątek 05 lipca 2002, 11:55
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Slawek » wtorek 09 lipca 2002, 19:46

Ja takich sytuacji jeszcze nie miałem. Myślę, że może to byc związane z tym, że nie mam jeszcze prawa jazdy :wink: :lol: :wink:

P.S. Pamiętacie kogoś takiego jak XXX :?: :wink:
Avatar użytkownika
Slawek
 
Posty: 769
Dołączył(a): piątek 05 lipca 2002, 11:57

Postprzez Woland » niedziela 14 lipca 2002, 18:31

Ja jestem wlasnie na poziomie wykladow, ale moge przytoczyc przyklad jak jechalem z kolegą, który troche rozpędzony wjezdzajac na skrzyzowanie (z zamiarem skręcania) nie trafil nogą na hamulec :) to odruchowo zaraz siegnol po "reczny" na ktorym okazalo sie lezala jego dosc pokaznych rozmiarow torba :) i wszystko skonczylo sie ostrym hamowaniem na srodku skrzyzowania :)
Woland
 
Posty: 1
Dołączył(a): niedziela 14 lipca 2002, 18:10
Lokalizacja: Tychy

Postprzez Kordula » piątek 30 sierpnia 2002, 13:31

Bardzo ciekawe. JA raz źle oceniłam odległość i prawie bym wjechała przed rozpędzony autobus, ale ktoś w porę mi uświadomił, że jedzie autobus.
Kordula
 
Posty: 778
Dołączył(a): niedziela 25 sierpnia 2002, 21:39
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez Slawek » sobota 31 sierpnia 2002, 16:00

Albo i odwrotnie.
Avatar użytkownika
Slawek
 
Posty: 769
Dołączył(a): piątek 05 lipca 2002, 11:57

Postprzez kirk » poniedziałek 26 grudnia 2005, 13:36

Jako ze niby sie tu wypowiadam ze sie znam na technice jazdy itp to powiem ze tez nie jestem swiety. Kiedy dostalem prawko (listopad 2000), malem wtedy 17 lat, to od razu myslalem ze jestem mistrzem kierownicy. Bylo duzo teorii w glowie a malo praktyki - brak wyuczonych odruchow. Jade sobie 3 pasmowa droga w miejsce (jednokierunkowa), srodkowym pasem ruchu. PRzede mna jedzie Tico, a patrze na swiatla (kolo 200 m dalej) zielone swiatlo. No to jazda - biore go z lewej na palnej bombie i wracam na swoj pas ruchu (srodkowy). Bylem tak zajety tym manewrem ze nie zauwazylem ze zmienilo sie juz swiatlo na czerwone:) Zeby bylo smieszniej to padal deszcz:) No to ja po hamulcach ostro, no i sruuuuuuuuuuuu jade jak na sankach. I zatrzyamlem sie na srodku skrzyzowania. Na szczescie dopeiro Ci z prawej zaczeli dopiero ruszac. Ale co by bylo gdyby.......:) Wlasna glupota, brak doswiadczenia i nieodpowiedzialnosc doprowadzilaby do wypadku. Od tamtej pory zaczalem interesowac sie technika jazdy i mimo ze juz sobie cwicze te 5 lat i stosuje mniej lub bardziej kontrowersyjnych stylow jazdy, to do konca nie uwazam sie za mistrza kierownicy. Caly czas staram sie doskonalic swoje umiejetnosci i Wam tez radze - by pokornym i nie do konca wierzyc w swoje umiejetnosci;) :wink:
"Proste sa dla szybkich samochodów, natomiast zakręty dla szybkich kierowców" - Colin McRae
--------------------------
Prawko od: listopad 2000:)
Instruktor:)
Avatar użytkownika
kirk
 
Posty: 99
Dołączył(a): piątek 23 grudnia 2005, 15:05
Lokalizacja: Gliwice

Postprzez cman » środa 18 stycznia 2006, 14:31

Najniebezpieczniejszą jak dotąd sytuację miałem ubiegłej zimy. Był to akurat czas, kiedy napadało sporo śniegu, z odśnieżaniem oczywiście nie wyrabiali, auta się wlokły, a ja akurat się spieszyłem. Tak się złożyło, że w pewnym momencie kilka aut przede mną skręciło w prawo, więc zrobiło się z przodu sporo odstępu. Odruchowo depnąłem po gazie, a akurat zbliżałem się do zakrętu (stosunkowo łagodnego) i kiedy już na niego wjechałem tył dość gwałtownie zaczął mi uciekać (bo mam tylny napęd). Na szczęście szybko skontrowałem i udało mi się utrzymać auto na swoim pasie i ostatecznie wyjść z poślizgu. Oprócz tego z przeciwka właśnie jechała ciężarówka, więc gdybym w porę nie opanował auta mogło być źle.
cman
 
Posty: 7456
Dołączył(a): wtorek 17 stycznia 2006, 20:02

Postprzez Rotfl » środa 18 stycznia 2006, 18:42

Ja mialem kilka sytuacji dramatycznych ale jakos udalo mi sie z nich wyjsc:
1. Jakis cwaniaczek peugeotem 206 zaczol wyprzedzac na zakrecie. Ja oczywiscie jechalem swoim pasem z przeciwnego kierunku. Zobaczylem goscia odrazu na hamulec no ale co zrobic gosc jechal jak glupi wiec nie bylo szans wyhamowac odruchowo zjechalem na dosc szerokie pobocze (Bogu dzieki ze ono tam bylo) i jakos minolem sie z palantem. Oczywiscie katem oka zobaczlem ze to jakis mlody kozaczek i jechal jeszcze z cala rodzina. Mam nadzieje ze tatus da mu surowa lekcje jazdy. A gosc ma szczescie ze nie zawrocilem za nim i nie spuscilem mu wpie*** bo to wlasnie powinienem zrobic.
2. rzeszowksa obwodnica ograniczenie do 80 bodajze ja jechalem jakies 90 km/h. Nagle ni w piec ni w dziesiec wyjezdza z podporzadkowanej jakis amator mocnych wrazen. Ja odrazu na klakson i hamulce na maxa. Gosc chyba zaczail ze zrobil zle i zatrzymal sie na srodku skrzyzowania zamiast uciekac. Bylo lato jezdnia sucha auto bez ABS koła zablokowane jade prosto na niego. W ostatniech chwili odpuscilem troche hamulca i minolem sie z nim miedzy kraweznikiem a jego autem. Brakowało jakies 1-2 cm do stluczki. Szkoda opon bo zostawilem na jezdni slady o dlugosci 10 metrów :D
3. ostatnia przykra sprawa to jadac do Wiednia gosc skrecajacy na skrzyzowaniu w prawo wpadlw poslizg i wjechal prosto we mnie. W sumie niewiele sie stalo ale auto rozbite (amortyzator, reflektor, zderzak, blotnik i drzwi kierowcy do wymiany). Na domiar zlego wszystko dzialo sie w austrii i nie bardzo znalem jezyk. Na szczescie gosc przyznal sie do winy i wszystko zostalo zalatwione przez uprzejmych policjantów :)

Uwzajcie na drogach bo o wypadek nie trudno, nawet jesli wy jedziecie bezpiecznie to zawsze trafi sie jakis dawca
Rotfl
 
Posty: 12
Dołączył(a): sobota 08 października 2005, 12:17

Postprzez Włodek » środa 18 stycznia 2006, 21:16

kirk napisał(a):.......:) Wlasna glupota, brak doswiadczenia i nieodpowiedzialnosc doprowadzilaby do wypadku. Od tamtej pory zaczalem interesowac sie technika jazdy i mimo ze juz sobie cwicze te 5 lat i stosuje mniej lub bardziej kontrowersyjnych stylow jazdy, to do konca nie uwazam sie za mistrza kierownicy. Caly czas staram sie doskonalic swoje umiejetnosci i Wam tez radze - by pokornym i nie do konca wierzyc w swoje umiejetnosci;) :wink:

Mogę tylko pogratulowć trzeźwej oceny własnych umiejętności. Tak trzymaj. Nawet mając klasę mistrzoską, tak jak nasz mistrz rajdowy, można zginąć pod kołami pociągu.
Nie można polegać na rutynie i zawsze stosować "zasadę ograniczonego zaufania" - nawet do swych umiejętności, :!:
Spokojny instruktor,
Pozdrawiam wszystkich na forum a zwłaszcza
Zagłębiaków
Avatar użytkownika
Włodek
 
Posty: 390
Dołączył(a): piątek 03 grudnia 2004, 13:41
Lokalizacja: Będzin,Sosnowiec,Czeladź

Postprzez Agawa » poniedziałek 23 stycznia 2006, 10:05

Jak narazie z moich niebezpiecznych sytuacji przezyłam jadną w ta sobotę a żeby tego było mało w swoje imieniny. A mianowicie wpadłam w poślizg i na bardzo ruchliwej drodze w Krakowie (Telewizijna dla zainteresowanych) i obruciło mnie o 180 stopni. Naszczęście stalo sie to na pasie mniej uczęszczanym i nie spowodowałam zagrożenia zderzeniem z innym autem jadącym za mną. Jechałam powoli na trójeczce ale drogi były bielusieńkie i cały czas padał śnieg. Chciałam zmienić pas i wtedy mnie rzuciło...niestety nie potrafiłam wyprowadzić auta z tego poślizgu a moim najwiekszym błędem było to, że wcisnęłam hamulec :shock: :oops:
Pamiętam tyle że jechałam wprost na znak wtedy puściłam hamulec i mnie obruciło :wow:
Ale zdarza sie...każdy musi miec ten swój pierwszy ekstremalny raz :lol:
Autu nic sie nie stało, mnie nic sie nie stało więc wszystko OK. Powolutku sobie stamtąd wycofałam i pojechałam dalej :lol2:
Avatar użytkownika
Agawa
 
Posty: 911
Dołączył(a): poniedziałek 05 kwietnia 2004, 14:25
Lokalizacja: Kraków

Postprzez kirk » poniedziałek 23 stycznia 2006, 23:01

Agawa napisał(a):Powolutku sobie stamtąd wycofałam i pojechałam dalej :lol2:

Ale pewnie nogi sie trzesly jak galareta co? :lol:
Cwiczyc na parkinkach, placach pustych a bedzie dobrze :)
"Proste sa dla szybkich samochodów, natomiast zakręty dla szybkich kierowców" - Colin McRae
--------------------------
Prawko od: listopad 2000:)
Instruktor:)
Avatar użytkownika
kirk
 
Posty: 99
Dołączył(a): piątek 23 grudnia 2005, 15:05
Lokalizacja: Gliwice

Postprzez Agawa » wtorek 24 stycznia 2006, 10:03

kirk napisał(a):
Agawa napisał(a):Powolutku sobie stamtąd wycofałam i pojechałam dalej :lol2:

Ale pewnie nogi sie trzesly jak galareta co? :lol:
Cwiczyc na parkinkach, placach pustych a bedzie dobrze :)

Właśnie nie...dziwne, ale wogóle sie nie bałam (jechałam na egzamin i myslałam raczej o tym że sie spóźnię :lol: ) 8)
Ale co do tego ćwiczenia na parkingu to niezła myśl ale niestety czasu brak :evil2:
Avatar użytkownika
Agawa
 
Posty: 911
Dołączył(a): poniedziałek 05 kwietnia 2004, 14:25
Lokalizacja: Kraków

Postprzez jimorrison » środa 25 stycznia 2006, 22:53

ja dzis wymusilem.. az na mnie dziadek dzwieknal :|... rzecz sie dziala na warszawskim goclawiu w godzinach wczesno wieczornych.
wyjezdzalem tylem z parkingu (auta ustawia sie prostopadle wzdluz ruchliwej ulicy). pusilem wszystkich i powoli wytoczylem sie z zasp na ulice :D. Z tylu jechalo jakies cos malego (corsa, uno ?), bylo jakies 40m za mna jak ruszylem do przodu. musialem zawrocic w druga strone (o 180st.) idealnie nadawalo sie do tego skrzyzowanko z uliczka osiedlowa jakies 10m dalej (ostatnio zawsze tak tam zawracam). no to ja prawy kierunkowsaz odbijam w prawo, od razu lewy i kontruje w lewo, patrze w lewe lusterko czy z tylu pusto i czy moge zawrocic. nadjezdzal w/w maly samochodzik ale wydalo mi sie ze wyrzucil kierunkowskaz prawy (czyli chcial wjechac w osiedlowke w ktorej ja stalem bokiem :/) mysle sobie - wyrwe przed nim zeby mogl wjechac w nia. z przeciwnej strony nic nie jechalo wiec ja w ogien i zawracam. jak sie okazalo po klaksonie koles wcale nie skrecal.... dobrze ze jechal w miare wolno bo udalo mu sie wyhamowac (nawierzchnia czarna ale "mokra"(?)). Machnalem mu reka i machinalnie powiedzialem sorry (chyba do sibei bo koles i tak nie mogl uslyszec :wink:) i pojechalem dalej. Cholera, mimo to ze dwukrotnie spojrzalem w lusterko to zrobilem taki glupstwo i stworzylem tak niebezpieczna sytuacje. konkluzja - patrzcie zawsze w lusterko 3 razy!
pozdr.
jimorrison

prawo jazdy kat.B, 1 podejście
teoretyczny 1.07.2005=>zdany, praktyczny 21.07.2005=>zdany, odebrane 4.08.2005

Był: FSO Caro 2.0 DOHC, FSO Atu 1.6 OHV, FSO Caro 1.4 DOHC
Jest: FSO Caro 1.6 DOHC
Avatar użytkownika
jimorrison
 
Posty: 983
Dołączył(a): wtorek 03 maja 2005, 17:17
Lokalizacja: prohibicja

Re: sytuacje niebezpieczne

Postprzez milena » czwartek 26 stycznia 2006, 14:23

miros napisał(a):jaka byla wasza najniebezpieczniejsza sytuacja na drodze. taka w ktorej mogloby sie zdarzyc cos niemilego albo sie zdarzylo???

Raz jadąc z bratem (on siedział za kółkiem), zatrzymywaliśmy sie przed przejsciem dla pieszych, w celu ustapienia pierszeniastwa ludziom. I w tym monencie z naszego bagażnika ktoś zrobił sobie garaż... Był to maluch... A za kierownicą siedział chłopak, ktory obchodził tego dnia urodziny :? ale to byla sytuacja z bratem.

A moje sytuacje...
Hmm...
Raz jadac "L" wpadł nam na szybe wróbelek, wybrał za niski pułap. Chyba zginął na miejscu.
Raz tez musiałam robić awaryjne przed wiewiórką...
Feci, quod potui, faciant meliora potentes.
Avatar użytkownika
milena
 
Posty: 170
Dołączył(a): niedziela 23 października 2005, 20:12
Lokalizacja: Ryki

Postprzez Matylda » niedziela 19 marca 2006, 16:55

Jakieś 6 godzin temu własnie przeżyłam taką "niebezpieczną sytuację", po której nogi mi się nieźle trzęsły .
Wracałam po wczorajszych imieninach od rodziny z wioski. Droga prosta, bez poboczy, ruch był umiarkowany, no więc jadę sobie spokojnie 80-tką. W oddali na moim pasie widzę rowerzystę, a z przeciwka jakis samochód. Myślę sobie: zdążę spokojnie wyprzedzić tego rowerzystę. W momencie gdy zaczęłam wyprzedzać rowerzystę i byłam już 2 metry za nim, ten nagle odbił do srodka drogi !!! <@#%^%&&> ! Ja po hamulcach, samochód jadący za mną też (bo zaczął wyprzedzać równo ze mną), samochód z przeciwka, który już zbliżył się- też a rowerzysta, który omijał niewielką kałużę...z powrotem na prawo. Moment wyboru: zahaczyć dziadka-kretyna-rowerzystę czy próbować wyjść z tego slalomem?! Jednak slalom! :fear: Uff, udało się nawet nie wiem jakim cudem, a z samochodem z przeciwka prawie otarliśmy się lusterkami :eek2:. Kurczę, ale się roztrzęsłam :roll:
Sama też jeżdżę na rowerze, ale do głowy nie przyszłoby mi robić takie gwałtowne "akrobacje" na drodze. Co za kretynizm!

Przepraszam za używanie niemiłych określeń rowerzysty, ale jeszcze mi nie przeszła...wściekłość. Nie wspomnę o mojej biednej mamie, która jako pasażer wystraszyła się nieźle :?
W końcu kiedyś musiał być ten pierwszy raz, kiedy musiało mnie coś wystraszyć na drodze...chyba zacznę nielubić rowerzystów na wioskach :lol:
Żyj tak, aby nikt nigdy przez Ciebie nie płakał !
Rozpoczęcie kursu: 22.08.2005
Egzamin 1 podejście: 23.11.2005 zaliczony pozytywnie
Prawo jazdy odebrane: 05.12.2005
Matylda
 
Posty: 313
Dołączył(a): niedziela 30 października 2005, 12:19
Lokalizacja: Tarnów

Następna strona

Powrót do Sytuacje na drodze

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 41 gości