Zwłaszcza na drodze. Dzisiaj przeglądam posty (również ze starszych tematów) i widzę co chwilę:
-"strąbił mnie to się obraziłem i jechałem 20km/h, a burak niech jedzie za mną bo nie może wyprzedzić"
-"zajedzie mi drogę to go wyprzedzę i przyhamuję, niech się nauczy"
-"jedzie za blisko, to zahamuję gwałtownie i będzie jego wina"
-"nie będę hamować, niech się przestraszy i nauczy"
I tak dalej, wiecie o co chodzi. Wie ktoś, z czego to wynika? Ze zwykłego buractwa, bezmózgowia, braku wyobraźni, przekonaniu o swojej niepodważalnej racji? Może to w dobrym guście odwzajemniać się pięknym za nadobne, tak po prostu?
Jeszcze jedna myśl. Ostatnio po dyskusjach ze znajomymi doszedłem do wniosku, że chyba lepiej jest nie mieć wypadku, niż nie mieć winy w wypadku. Niemodne? Lepiej się burakowi odpłacić ryzykując utratę zdrowia tudzież życia przy okazji?