niedawno w zabrzu eLka jadąc po placu Warszawskim pod szkołą podstawową potrąciła dziecko.
znam relację z ust mamy dziecka, mojej byłej kursantki.
przy autobusie sporo ludzi i dzieciaczków, wysiadających i chodzacych obok autobusu i po placu.
autobus stał drzwiami do placu. jedno z dzieci z okrzykiem "chcę siku" pobiegło przez ulicę do szkoły, na to 5 letnia dziewczynka że ona też chce, wyrwała się mamie z rąk i ruszyła.
ta eLka, [mająca zresztą siedzibę po drugiej stronie placu, znajaca miejsce i wiedząca o bardzo często stających tam autobusach. również rejsowych, nie raz widziałem tam pół ulicy zajęte przez bagarze i ludzi ładujacych/rozładowywujących je.] była w tym momęcie na wysokości autobusu.
dziecko wbiegło wprost pod auto, instruktorka twierdzi ze jechała powoli 20km/h i że hamowała widząc dziecko.
efekt taki że dziewczynka ze złamaną lewą ręką, w dwóch miejscach pękniętą czaszką i ogólnymi obrażeniami leżała pod autem.
żeby się dostać do dziecka ludzie musieli podnosić eLkę
Ja rewno oceniam to nieobiektywnie, wina matki oczywista, nie upilnowala 5latki
ale jak mogla instruktorka w takim miejscu pozwolić sobie na taką nieostrożność.....
dostosowanie prędkości do widoczności i warunków panujących na drodze....
co o tym sądzicie ......
może ktoś zna relację z drugiej strony