Czy są jakies testy, które sprawdzą moją zdolność kierowania

[violka1]

Nie chodzi mi tu o psychotesty na zawodowych kierowców. Mój problem polega na tym, że już 9 razy nie zdałam egzaminu. Kilka osób zasugerowało mi , a mąż bez owijania w bawełnę stwierdził, że skoro tyle razy nie zdałam i wciąż popełniam te same, poważne błędy.... najwidoczniej nie nadaję się na kierowcę. To fakt.... mam blisko 40-stke i późno zdecydowałam się na to prawko, bo było mi potrzebne do pracy. Już i tak nie mam tej pracy, ale skoro zaczęłam kurs, to uznałam, że go dokończę..... przyda mi się prawko w życiu. Wcześniej nie robiłam prawka, bo się zwyczajnie bałam, nie wyobrażałam sobie siebie za kierownica, wiele rzeczy mnie przerażało. Mimo przejeżdżonych 50 godzin, nadal mam strach przed skrzyżowaniami, nadal nie czuje się dobrze za kierownica. Moze faktycznie nie mogę być kierowca? W końcu nie każdy nadaje się na kierowce, jak i na księgowego czy aktora. Gdybym tylko była w stanie stwierdzić, czy istotnie nie nadaję się na kierowcę, czy może tylko uległam złym wpływom otoczenia (przyznam, że od początku nie miałam niczyjego wsparcia).
Jest jakiś test/badanie psychologiczne (nie wiem jakie), które udowodni mi, czy mogę zostać kierowcą, czy nie??? Mogę nawet dać 100,00 za badanie ale wiedzieć jakie mam szanse, zamiast wydawać 140,00 na kolejnych (może) 9 egzaminów. Pod warunkiem, że zdam nową teorię za pierwszym razem , bo już straciłam ważność starych testów.

[dylek]

wiedzieć jakie mam szanse, zamiast wydawać 140,00 na kolejnych (może) 9 egzaminów.

8x 140zł = 1120zł
1220/40zł (1h doszkolenia) = 28h
28h doszkolenia (do tego drugie tyle z mężem poza drogami publicznymi) + 140zł egzamin - i masz większe szanse (i szybciej) zdobyć prawko niż 9x140zł egzamin.

Z mojego doświadczenia wynika, że zaczynając od 0 to:
przeciętny 20-latek - około 40h
przeciętny 40 latek - około 80h
przeciętny 60 latek - powyżej 120h

Tu nie testy są potrzebne, tylko jeździć, jeździć, jeździć.... od samego podchodzenia do egzaminów to jeździć się nie nauczysz do emerytury.

[Anfa]

Ja zdałam za 2 razem chyba cudem
30h jazd w OSK ale może łacznie było 25h tak mnie szwabił
4h x 50 zł jazdy jak jeszcze jezdziłam w OSK gdzie indziej, aby sprawdzić czy mnie czegoś nauczono - NIE NAUCZONO
7h x 50 zł jazd przed egzaminem bo bylam świadoma że mało umiem
41h i ubiłam się na łuku
Przy drugim podejsciu kupiłam 12h x 50zł ale instruktor mi powiedział że jak dalej tak będę prowadzić to obleje
2h z meżem
egzamin zdany za 2 razem 53h z instruktorami
Także dziwie się że masz tylko 50h wyjezdzonych przy tylu próbach, trzeba cały czas jezdzić, ja miałam przerwe miesięczną to mi zgasł zanim wyjechał na ulice;/
Zanim zdałam praktycznie 2 kursy wyjezdziłam i straciłam sporo kasy, Ci co nie ćwiczą maja problem.

[bajencja]

Też się dziwię, że przy tylu próbach masz tylko 50 godzin wyjeżdżone. Lepiej wydać kasę na dodatkowe jazdy niż ją tracić idąc z kiepskimi umiejętnościami na kolejne egzaminy.
Ja też późno robiłam prawko i to od zera, więc od razu wzięłam kurs rozszerzony - 40 godzin. Potem dokupiłam jeszcze 10, bo czułam, że nie mam się co pchać na egzamin. I zdałam za pierwszym podejściem.

[LexiconAvenue]

violka1, jest coś na rzeczy w tym, co pisze dylek. Mam 31 lat, zdałam za trzecim razem po wyjeżdżeniu 48 godzin (pierwszy egzamin po 33, drugi po 41,5). Po drugim oblanym na placu miałam moment kryzysu, ale postanowiłam dac sobie szansę do szesciu razy, a potem poważnie się zastanowic, co dalej.

[violka1]

Na męża nie mam co liczyć, bo od początku separował się od mojego prawka, nawet nie chciał pokazać gdzie pedał gazu, hamulca, sprzęgła i o co chodzi z biegami. Te 50 godzin to z instruktorami, 50 zł za godzinę. Na więcej godz. nie było mnie stać. Ogólnie.... gdybym nie musiała dojeżdżać pks-em do 3-miasta, to pewnie wydałabym tę kasę co idzie na przejazd, na kolejną-dodatkową- godzinę jazdy... czyli miałabym za sobą kilka godzin więcej. Wiem, że zaliczanie kolejnych egzaminów bez jazd jest bez sensu, dlatego przed każdym egzaminem starałam się pojeździć choćby z godzinkę. Tylko przed ostatnim miałam m-c przerwy.... a mimo tego i tak zajechałam daleko. Teraz Was wprowadzę do pytania, które mi się nasunęło. Mieszkam w małym miasteczku, gdzie jest mały ruch, nie ma dużych, skomplikowanych skrzyżowań i wielopasmowych ulic. Dlatego nie wykupuję jazd w miasteczku, które znam na pamięć i objadę je w 10 minut. Jednak zanim dojadę do 3-miasta minie godzina, zanim przejadę kilka przecznic/skrzyżowań w godzinach szczytu i zanim wrócę.... mam za sobą 3 godziny jazdy. Marny dla mnie interes. Wykupuję więc w dużym mieście, dojeżdżam pks-em i w samym 3-mieście jeżdżę 3 godziny. Myślałam, ze tak jest lepiej.... ale jak pisałam wyżej- więcej idzie na to kasy. Poza tym, muszę często brać dzień urlopu w pracy, bo pks-y rzadko jeżdżą, muszę zorganizować opiekę do dziecka.
Czy praktyka, o której piszecie, jazdy... mogą być tak ogólnie.... gdziekolwiek? Czy raczej powinny być w 3-mieście? Chodzi mi o to, czy wystarczy, że pojeżdżę jak najwięcej po swoim mieście i okolicach, czy taka małomiasteczkowa praktyka nie wystarczy i powinnam wykupywać jazdy w dużych miastach?
Na marginesie: szkoda, że nie ma takich badań "przydatności" człowieka do kierowania pojazdem.

[Anfa]

Jasne że praktyka to praktyka wykup u siebie i prowadź jak najwięcej możesz przecież u siebie wziąć te niech nawet będą 3h-4h i jechać do 3-miasta od siebie i wrócić myślę również że instruktorzy tak właśnie u Ciebie robią. U mnie na przykład WORD zamknęli za korupcje:) i z Gliwic jeździłam do Rybnika elką i z powrotem:)

Wiesz też dużo daje instruktor który lubi to co robi:)

Powiem Ci nawet że mąż zrobił mi testa jak pojechaliśmy do teściowej zapisał mnie do kolegi na jazdy:)
I nagle z toyoty 6 biegowej wsiadłam do clio wydawało mi się że świetnie jadę po prostej każdy umie nie;p
Wziął mnie do Opola z tego Kluczborka miasto mi nie znane w ogóle i uczył i powiem że nauczył mnie więcej niż ten z mojego OSK, mąż dostał polecenie znalezienia mi instruktora w Gliwicach bo byłam w lesie a egzamin za 10 dni:)

Także to nie jest powiedziane, że musisz jeździć tam gdzie zdajesz, musisz po prostu ćwiczyć. Mąż nie chce Ci pokazać, idź do sąsiada albo znajomego zobaczysz jak szybko się zacznie interesować;D

Bądź wytrwała ale prowadź jak najwięcej bo zapisywanie się na egzamin po 1h jazd to troszkę za mało

I nie przejmuj się wiekiem tez najmłodsza już nie jestem, na kursie miałam 4 chłopców o 10-11 lat młodszych ode mnie i chyba jeszcze jazd nie skończyli

Obejrzyj się za dobrym instruktorem przedyskutuj z nim i do dzieła
Będę trzymać

[bajencja]

Te 50 godzin to z instruktorami, 50 zł za godzinę.

Czyli oprócz kursu wyjeździłaś 50 godzin ?
Godzina przed egzaminem, to naprawdę niewiele. Sama widzisz, że ten sposób się nie sprawdza. Zamiast zapisywać się na kolejne egzaminy, dokup np. 10 godzin, a potem spróbuj. Dylek wyliczył ile kasy poszło Ci na niezdane egzaminy. Trzeba było przynajmniej połowę z tego przeznaczyć na lekcje.
Najlepiej byłoby pojeździć tam gdzie są miejsca sprawiające Ci trudność - ronda, skrzyżowania, ulice jednokierunkowe ... Przykładowa trasa egzaminacyjna też by sie przydała. Pooglądaj w internecie przykładowe trasy, korzystaj z mapek satelitarnych - można nawet rozkład pasów obejrzeć.
Mnie też nikt nie pomagał. Mąż nawet prawka nie ma

[Anfa]

Mój ma i na motor i na samochód

Postawiłam sobie cel musze zdać szybciej niż on to B.
I sie udało + małe jego przykręcenie gwoździa " Zdaj bo więcej na jazdy Ci nie dam"

Mnie sie powiodło za 2 razem jemu za 4 tak mówi, teściowa mówiła że za 5
Bez prawka jeździł 2 lata

[RossoneriDevil]

violka1 szukasz u innych potwierdzenia czy się nadajesz? Ok. nadajesz się:)
Nie szukaj usprawiedliwienia że może akurat TY nie możesz być kierowcą bo przecież nie każdy może.
NIe szukaj też żadnego sprawdzania, żadnych testów czy innych wymyślnych rzeczy które według Ciebei odciążą Cię od odpowiedzialności, typu bo tutaj tak mówią że takie osoby które mają takie i takie problemy nie powinny....
Też mam podobne problemy ale z czym innym
I wiem że szukanie wytłumaczenia jest tylko ucieczką od spojrzenia prawdzie w oczy. a prawda nie brzmi "nie nadajesz się"
To że czegoś nie potrafisz to znaczy że nauczyciel jest do bani.
Jeżeli nie masz wsparcia, jest to przykre, ale tym bardziej kapelusz z głowy bo wiele osób by się poddało, nie ma rzeczy niemożliwych bo wszystko jest dla ludzi.
Pozwole sobie zacytować pewną osobę:

"Porażki uczą nas pokonywać ograniczenia, a tym samym uczą zwyciężać"

Także do boju.

[violka1]

Anfa> instruktorów miałam już 4 + 1 (jednorazowo) na zastępstwo... . Nie ma znaczenia, czy to kobieta czy mężczyzna. Każdy powtarzał to samo; jestem zagrożeniem dla siebie i innych uczestników drogi, nie czuję jazdy. Nie mam ochoty znów zmieniać instruktora, bo to też nie jest dobrze.
Bajencja> wyjeździłam 50 godzin razem z kursem, czyli 30+20 dodatkowych. Ogólnie (kurs, dodatkowe jazdy i dojazdy do 3-miasta) wydałam już prawie 4 tysiaki . Zanim zapisałam się na drugi egzamin, najpierw wyjeździłam 10 godzin dodatkowych. Kolejne godziny były wykupywane po 1 godz przed egzaminem (czasem 2 godz)... bo na więcej nie miałam kasy .
Właśnie po to, by pojeździć tam gdzie są miejsca sprawiające mi trudność - ronda, skrzyżowania, ulice jednokierunkowe- jeździłam do Gdyni lub Gdańska, bo u mnie w miasteczku już nic mi trudności nie sprawia.
Poza tym, na okrągło oglądam trasy egzaminacyjne, na mapach google i filmiki w necie. Znam niektóre na pamięć.... ale jak tamtędy jadę, to jakbym pierwszy raz tam była. Jakos nie umiem teorii z praktyką pogodzić.... .

[Anfa]

violka1 strasznie dużo kasy;/
A może by tak spróbować w jakimś innym Wordzie? Nie koniecznie w Twoim województwie u mnie np. Ludzie jadą do Opola, a kumpela nawet do Wrocławia, bo u nas nie potrafiła tego zdać (8 razy oblała) a tam udało się za 1 razem pomimo iż miasto było jej obce. Może po prostu auto Ci nie pasuje. Nie poddawaj się, myślę że masz takie myśli tylko dla tego że tyle razy oblałaś. Na pewno dasz rade:)

[lith]

'nie mam kasy, więc podchodzę do kolejnych egzaminów licząc na farta'
...jakoś nie przemawia do mnie ta logika. Trochę jak: 'nie mam kasy więc to co mam przepuszczę na totolotka'.

[violka1]

'nie mam kasy, więc podchodzę do kolejnych egzaminów licząc na farta'
...jakoś nie przemawia do mnie ta logika.

Pokrętna logika, zgadzam się. Sama kiedyś mówiłam, że tego nie rozumiem.... teraz tak robię. Moze też trochę dlatego, że mąż boi się ze mną jeździć bez prawka. Bo mu życie miłe, bo mamy dziecko do wychowania, bo on nie ma pedałów przy siedzeniu pasażera- jak instruktor i gdyby coś się stało, to co z odszkodowaniem? Jednak gdybym miała prawko, mimo, iż słabo bym jeździła (czytaj: zdałabym fuksem), to pojedzie ze mną najpierw na parkingi utrwalać parkowania, potem bocznymi uliczkami itp. Bo w razie stłuczki dostaniemy chociaż odszkodowanie lub/i mniejszy mandat. Tak twierdzi... czy tylko mi ściemnia (?), nie wiem. Liczę, że mówi prawdę. Nawet mój brat zaoferował się, że jak już będę mieć prawko, wyruszy ze mną na najbardziej ruchliwe ulice w Gdyni, by mnie oswoić i douczyć.... ale to wszystko gdy zdam prawko .
To logika pokrętna, której kiedyś nie rozumiałam.... do czasu gdy się nie znalazłam w pokrętnej sytuacji.

[violka1]

violka1 strasznie dużo kasy ;/

W sensie, że faktycznie dużo, czy to sarkazm ( z ciekawości pytam)?
W innym mieście nie ma szans. Ja mam problem by się wybrać 60 km, bo tyle mam do najbliższego pordu. Dzień pracy tracę, opiekę do dziecka muszę organizować.... to jest dla mnie wyprawa na cały dzień. Nie wyobrażam sobie jeszcze dalej jeździć.