W tym kraju nic nigdy się nie zmieni

Temat ten służy wymianie spostrzeżeń i doświadczeń pomiędzy instruktorami i egzaminatorami.

Moderatorzy: ella, klebek

Postprzez Tomek Kulik » czwartek 19 lutego 2009, 09:32

Wystarczy odsiać "instruktorów" i wtedy instruktorzy zaczną lepiej zarabiać. Zbyt wielu dyletantów ma uprawnienia do szkolenia, co oprócz zaniżania cen na rynku obniża znacząco poziom bezpieczeństwa na drogach.
Spotykam "instruktorów" którzy nie znają budowy opony radialnej i diagonalnej, nie znają zasady działania ABS'u i nie wiedzą gdzie szukać w Dziennikach potrzebnego przepisu.
Pozbywając się gamoni poprawimy zarobki bez potrzeby ustalania cen minimalnych lub naśladowania krajów i tworów o zapędach komunistycznych - vide Niemcy/UE.
www.kulikowisko.pl
Tomek Kulik
 
Posty: 113
Dołączył(a): środa 09 stycznia 2008, 17:25
Lokalizacja: Warszawa i okolice

Postprzez wamik » czwartek 19 lutego 2009, 14:44

Wystarczy odsiać "instruktorów" i wtedy instruktorzy zaczną lepiej zarabiać.


Ok. Tylko kto wg. Ciebie miałby to zrobić? Jakaś kontrola z urzędu?
Jakiś towarzysz z "rady robotniczo-chłopskiej" przyjdzie i powie: ty jesteś dobry a ty nie? Historia pokazuje, że jeśli nawet taki ktoś przyjdzie to nigdy nie będzie obiektywny bo... takie jest życie. Oczywiście Marks i Engels uważali inaczej - tylko, że życie zweryfikowało ich poglądy jako utopijne. Inna sprawa, że kosztowało to miliony istnień ludzkich.

I chyba właśnie w tym miejscu się spieramy.

Ja uważam, że instruktorów powinien weryfikować rynek ale... uregulowany rynek. A Państwo powinno te regulacje odpowiednio tworzyć.

Jeśli, załóżmy, instruktor będzie zarabiał 3000 netto, to... chętnych do zawodu będzie dużo ale... utrzymają się tylko najlepsi - i to bez żadnych biurokratycznych kontroli. No bo jeśli ktoś będzie miał zapłacić, załóżmy 2500 zł za kurs kategorii B, to kto pójdzie do kiepskiego instruktora?

Wolny rynek rozumiany zaś jako wolne ceny powoduje, że faworyzowani są instruktorzy nie dobrzy tylko tani.

I to jest moim zdaniem swoiste kuriozum. Bo z jednej strony wszędzie w mediach słychać ubolewania nad poziomem bezpieczeństwa na drogach, a z drugiej strony Państwo pozwala na dziki rynek szkoleń, który z założenia preferuje szkolenia tanie - a nie dobre.

Oczywiście tutaj może paść pytanie o to czy stać będzie potencjalnego kursanta na taki kurs? Na to jest dość prosta odpowiedź: a czy stać nas na tracenie wielu ludzi w wypadkach drogowych?

Co do podejrzewania Niemiec o komunistyczne zapędy - wolne żarty - chciałbym aby nasza gospodarka funkcjonowała tak jak niemiecka.


ORIENTACYJNA KALKULACJA SZKOLENIA
kurs kat.B
I. SYTUACJA OŚRODKÓW SZKOLENIA: ...


No cóż - wniosek jest jeden: Państwo nie jest zainteresowane wysokim poziomem szkoleń kandydatów na kierowców.

Ale spójrzmy na to inaczej. Skoro my, instruktorzy widzimy te niedociągnięcia i jesteśmy w znakomitej większości odpowiedzialnymi ludźmi (w co gorąco wierzę) to... może nie oglądając się na rządzących w tym kraju, możemy coś sami zrobić?

Pierwszą jaskółkę zobaczyłem na stronach jednej z większych warszawskich szkół (www.imola.com.pl) - od 23 lutego podnoszą cenę kursu o 150 zł. Może to jest kierunek w którym powinniśmy iść? Co sądzicie?
wamik
 
Posty: 39
Dołączył(a): czwartek 08 marca 2007, 11:18
Lokalizacja: Sieradz

Postprzez cwaniakzpekaesu » czwartek 19 lutego 2009, 22:44

Wamik zgadzam sie z Tobą.

Dyskutowałbym jedynie w kwestii kontroli, ponieważ aktualnie kontroli nie ma, a jeśli są, to przeprowadzają je osoby przypadkowe i nie znające bądź "nie chcące" znać tematu. W "moich" ośrodkach też bywały jakieś kontrole... i aż się dziwię, że nic nie znalazły. To tyle, bo jak to sie mówi - nie s.a sie w swoje gniazdo. Tylko jak to jest, że inni mają jeszcze gorzej... a jakoś prosperują... A może nawet nie jakoś?

od 23 lutego podnoszą cenę kursu o 150 zł. Może to jest kierunek w którym powinniśmy iść? Co sądzicie?


Co sądzę? Że kasa z podwyżki cen kursu nie będzie przeznaczona na instruktorów... a także, że nieuczciwa konkurencja już zaciera ręce. Bo im klientów przybędzie... Nie łudźmy się, że ludzie pójdą tam gdzie drożej...

Jeszcze raz powtarzam - to sami instruktorzy musza rozwiązać problem. I nie podejmować sie pracy za 10 czy "nawet" 12 zł... Za pracę instruktora nawet 20 dychy netto i to na pełny etat to żadne szaleństwo. Bo gdzie będziecie szukać emerytur?
Avatar użytkownika
cwaniakzpekaesu
 
Posty: 1153
Dołączył(a): czwartek 06 września 2007, 00:31
Lokalizacja: Sosnowiec

Postprzez wamik » poniedziałek 23 lutego 2009, 11:44

Dyskutowałbym jedynie w kwestii kontroli, ponieważ aktualnie kontroli nie ma, a jeśli są, to przeprowadzają je osoby przypadkowe i nie znające bądź "nie chcące" znać tematu.


A moim zdaniem kontrole są, tylko ustawodawcy nie zależy aby cokolwiek dawały.

Za przykład niech posłuży najważniejsza kontrola jaką jest egzamin państwowy.

Wyobraźmy sobie sytuację (dość zresztą częstą) w której ktoś nie zdaje egzaminu praktycznego. Czyli... osk uznał, że ta osoba jest do egzaminu przygotowana, a egzaminator, że nie.

Moim skromnym zdaniem taka sprzeczność powinna być rzadkością. A skoro już się zdarzyła powinna zaowocować spotkaniem egzaminatora z instruktorem prowadzącym, poświęconym analizie przyczyn niepowodzenia kursanta na egzaminie. Spotkanie takie powinno zakończyć się podpisaniem wspólnego protokołu zawierającego wnioski mające wyeliminowanie takich przypadków w przyszłości. Oczywiście instruktor prowadzący mógłby się z egzaminatorem nie zgodzić. Wówczas podpisywany byłby protokół rozbieżności, a sprawa przekazywana do komisji składającej się z egzaminatorów i instruktorów utworzonej przy WORDZIE. Jeśli okazałoby się, że błąd popełnił egzaminator - komisja taki egzamin uznawałaby za zaliczony.

Z pewnością zaraz takiemu pomysłowi sprzeciwią się koledzy twierdzący, że za większość niepowodzeń na egzaminie odpowiada stres. I będą mieli rację. Czyli - zanim opisany wyżej mechanizm mógłby wejść w życie należałoby tak zmienić konstrukcję egzaminu aby w jak największym stopniu sprawdzał umiejętność prowadzenia pojazdu - a w jak najmniejszym podatność na stres.

Co sądzicie o tym pomyśle?
wamik
 
Posty: 39
Dołączył(a): czwartek 08 marca 2007, 11:18
Lokalizacja: Sieradz

Postprzez wojciech1962 » wtorek 24 lutego 2009, 21:51

Ciekawe czy nasz kochany Pan Premier tak usilnie ostatnio poszukujący oszczędności ma dostęp do takich danych:
Koszty wypadków samochodowych

Koszty wypadków są stosunkowo najłatwiejsze do oszacowania. Bezpośrednio liczy się straty materialne i ich skutki, natomiast do kosztów pośrednich należy wartość utraconej produktywności człowieka. Część kosztów wypadków drogowych pokrywana jest z obowiązkowego ubezpieczenia OC i ewentualnie AC. Niestety jednak ubezpieczenie nie pokrywa w pełni wszystkich strat związanych z wypadkiem. Według raportów Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, straty z tytułu kosztów wypadków drogowych wyniosły w 2003 roku 16,3 miliarda złotych - to 2,11% Produktu Krajowego Brutto. Ta kwota została wyliczona między innymi na podstawie kosztów leczenia ofiar wypadków i kosztów utraty produktywności pracowników, jednak koszty te nie obejmują wszystkich strat związanych z wypadkami samochodowymi.

W wyniku wypadków drogowych cierpią również krewni i znajomi ofiar - WHO szacuje, że obecnie około 100 milionów rodzin zmaga się ze śmiercią lub kalectwem członków rodzin poszkodowanych w wyniku wypadków drogowych .

Czy przez przypadek Pan Premier nie wie, że potężny potencjał oszczędności drzemie w edukacji komunikacyjnej społeczeństwa. Dlaczego właśnie Polska bryluje w tych straszliwych statystykach? Dlaczego Niemcy czy Szwedzi cieszą się dobrobytem komunikacyjnym?Bo u nich edukacja komunikacyjna społeczeństwa stoi od dziesięcioleci na najwyższym poziomie, do którego jeszcze nam bardzo, bardzo daleko.
Panie Premierze! Może Pan śmiało upatrywać w branży szkolenia kierowców źródła gigantycznych oszczędności. Bo na "Orliki" dla Min. Sportu to jest bo to przyszłość i warto w to inwestować.
W związku z tym, że jest jak jest to ja jestem jaki jestem.
wojciech1962
 
Posty: 118
Dołączył(a): czwartek 13 listopada 2008, 22:15
Lokalizacja: Czerwonka k/Olsztyna

Postprzez dylek » wtorek 24 lutego 2009, 22:20

A pewnie, że się nie zmieni, bo i po co ??

Rąsia rąsię myje i jest OK...

Po co szkolić dobrych kierowców ??

Lepiej wysyłać nieudaczników na egzaminy... i WORDy zarobią... i OSK na dokształtach.... Zarabiać będą też producenci samochodów, bo więcej blaszanek będzie złomowanych.... na tych co się da naprawić to i blacharz zarobi.... A i lekarze pracę mieć będą.... A każdy wypadeczek to i policja mandacikami obłoży.... wszędzie kaska, która łatwo wpadnie.......

Myślę, że jest lobby pracujące nad tym, by tego nie zmieniać na lepsze... Bo jak wytłumaczyć te projekty z nauką on-line itp...

Nawet nie wkurza mnie to, że teoria nie będzie wykładana, bo i tak w wielu ośrodkach nie była.... niestety...

Wkurza mnie pomysł, że przed jazdami wystarczy zdać egzamin wewnętrzny w OSK !!!!!!

Przecież to utopia..... Przychodzi klient i chce zapłacić za kurs praktyczny... Który ośrodek go nie weźmie ??
Egzamin wewnętrzny ?? A napisze się mu, że zdał i tyle będzie tego sprawdzania....

Pomysł może i jest pomocny niektórym... i może nie jest zły...
Ale teoria powinna być zdana w WORDzie... i dopiero z zaświadczeniem od nich można by się zapisać na kurs praktyczny...
Niby proste i logiczne.......

Nie wierzę, że takie pomysły nowych zmian to tylko indolencja tych z Wiejskiej.... Sądzę, że jednak jest to celowa robota.....
Pozdrawiam z prawego fotela "eLki" :D
Avatar użytkownika
dylek
Moderator
 
Posty: 4648
Dołączył(a): czwartek 01 marca 2007, 22:39
Lokalizacja: Lublin

Postprzez cwaniakzpekaesu » środa 25 lutego 2009, 01:22

Dylek, generalnie zgadzam się z Tobą... mam jedno ale...

Ale teoria powinna być zdana w WORDzie...


Nie widze takiej potrzeby... Skoro ja zdzieram gardło przez 26 godzin a ostatnio nawet więcej bo coś mi zaczyna czasu brakować to dlaczego kursant ma mieć lekko? Przeciez to on chce prawo jazdy? I nawet za to płaci! No to niech coś z siebie też da, w końcu ubiega sie o "drugi" zawód i to na całe życie! Zda test - na kompie - to zdał... nie zdał to na dokształt. Co najwyżej może przyjść na teorię na następny kurs (u mnie to jest za darmo) i ćwiczyć... do skutku. Powiem, że u mnie są mistrzowie, którzy do egzaminu wewnętrznego - żeby nie było z teorii - podchodzą nawet kilka razy!!! Szok! A co będzie, jak wejdą nowe testy i policja w sztok wytnie łapówkarzy?

Od paru miesięcy przeprowadzam eksperymenty i pytam kursantów, jakie jest ich zdanie na temat e-learningu... kazdy jest za! Ale jak każdego z tych kursantów pytam na nastepnych zajęciach o czym była mowa poprzednio - cisza! Nawet tego nie wiedzą! Jak przypominam i zaczynam pytać - patrzą na mnie jak na "waryjota" - czego ten gość od nich chce?

Więc po pierwsze - trzeba zmienić mentalność kandydatów na kierowców. Jak juz płacą - a dobrze żeby dużo płacili - to niech wymagają, by ich nauczyć.

Wtedy może coś się zmieni...
Avatar użytkownika
cwaniakzpekaesu
 
Posty: 1153
Dołączył(a): czwartek 06 września 2007, 00:31
Lokalizacja: Sosnowiec

Postprzez dylek » środa 25 lutego 2009, 07:52

cwaniak - mój postulat to dla ciebie nowe możliwości ;)
Wiadomo, że mają wejść testy niejawne...

Pójdzie taki na egzamin do WORDu po tym "i-lirningu" - obleje kilka razy.... i poszuka dobrej szkoły uczącej teorii... To na początku... Bo potem to już się fama rozniesie, że testy to równie łatwo zdać jak praktykę i zacznie się szukanie dobrego przygotowania z teorii... (wiesz, jak coś nie idzie to niech rodzice na korepetycje dadzą... ;) )

Kto wie ? może nawet będzie miało rację bytu otworzenie własnego OSK specjalizującego się w teorii ?

A dla tych co jeżdżą.... marzenie.... wsiada ci do samochodu kursant co zna przepisy ;) ..... Chyba jednak jestem niepoprawnym marzycielem i optymistą... ;)
Pozdrawiam z prawego fotela "eLki" :D
Avatar użytkownika
dylek
Moderator
 
Posty: 4648
Dołączył(a): czwartek 01 marca 2007, 22:39
Lokalizacja: Lublin

Postprzez wojciech1962 » środa 25 lutego 2009, 16:08

Widzę, że dyskusja schodzi w sferę nauki teorii na kursach nauki jazdy.
Otóż mój pogląd na temat zajęć teoretycznych wielokrotnie wyrażałem, ale jeszcze raz powtórzę. Uważam, że część teoretyczna zajęć na kursie nauki jazdy w obecnym kształcie nie ma żadnego sensu ponieważ nie ma żadnej skuteczności. Sami to powyżej wszyscy przyznajemy, Że tak na dobrą sprawę cały naród uczy się testów na pamięć ponieważ ma dostęp do pytań jakie będą im zadawane na egzaminie. I tu leży pies pogrzebany. Stąd powstał rynek tanich zeszycików i płytek z testami bo jak wiadomo wolny rynek szybko pokrywa wszelkie nisze. Trzeba dawać ludziom to czego oni chcą. A oni chcą mieć prawo jazdy. A żeby w naszym kraju otrzymać prawo jazdy to między innymi trzeba zdać z wynikiem pozytywnym egzamin teoretyczny polegający na prawidłowej odpowiedzi na conajmniej 16 pytań, które się wyświetlą. Tam nikt nie sprawdza nawet podstawowej wiedzy o ruchu drogowym, tam tylko trzeba prawidłowo nacisnąć "BC" widząc ten obrazek.
A dla tych co jeżdżą.... marzenie.... wsiada ci do samochodu kursant co zna przepisy Wink ..... Chyba jednak jestem niepoprawnym marzycielem i optymistą... Wink
Jest jeszcze wielu pasjonatów wyładania teorii na kursach prawa jazdy, ale i im powoli piórka opadają
Od paru miesięcy przeprowadzam eksperymenty i pytam kursantów, jakie jest ich zdanie na temat e-learningu... kazdy jest za! Ale jak każdego z tych kursantów pytam na nastepnych zajęciach o czym była mowa poprzednio - cisza! Nawet tego nie wiedzą! Jak przypominam i zaczynam pytać - patrzą na mnie jak na "waryjota" - czego ten gość od nich chce?
Tyle, że cwaniakzpekaesu już jest w średnim wieku i dorobił się już czego się miał dorobić a pracę w charakterze wykładowcy traktuje jako czystą przyjemność. Uważam, że kandydatów na kierowców należy zmusić do znajomości prawa o ruchu drogowym przynajmniej w zakresie kategorii przwa jazdy o które się ubiegają. I tu pomysł z teorią zdawaną w WORDzie ma sens, ale to ma być egzamin, a nie parodia egzaminu.
No, powiedzcie sami, gdzie jeszcze znane są pytania egzaminacyjne? Na jakiej uczelni czy w jakiej szkole czy placówce szkolącej?
Mój syn student to się tak zcwanił na sesjach egzaminacyjnych, że do egzaminu w terminie zerowym przystępuje tylko po to żeby wykminić o co oni tam w ogóle pytają i dopiero zaczyna się uczyć. A u nas - proszę - 490 pytanek podanych na tacy, udostępnionych przez Min. Transportu i potem w milionach kopii puszczone w rynek. Bo ludziom trzeba dawać to czego oni chcą - główna zasada handlu - a oni za to zapłacą.
Musimy systemowo zmusić ludzi do nauki. przy okazji będzie okazja do eliminacji słabszych intelektualnie, aby nie pojawili się przypadkiem na naszych drogach. Tylko właśnie, szkoda i tej grupy, nie małej przecież grupy potencjalnych klientów. A, że są słabi intelektualnie, to tym bardziej można zerżnąć z nich kasę - sorry, dżungla wolnego rynku jest bezwzględna.
No, ale już wcześniej ustaliliśmy, że nie wszyscy muszą być kierowcami.
Kolejny etap selekcji to badania lekarskie. I tu ukłon w stronę korporacji lekarzy uprawnionych do badań kierowców. Czy są w stanie poświęcić połowę kasy za lepsze zdrowie psychotechniczne kandydatów na kierowców? Ja osobiście uważam, że co najmniej połowa tego towarzystwa, które widzimy codziennie przez przednią szybę swojego samochodu nadaje się "do odstrzału". No jaki lekarz weźmie kasę za orzeczenie, w którym stwierdza przeciwwskazania do prowadzenia pojazdu?
Na razie tyle bo muszę napić się kawy
W związku z tym, że jest jak jest to ja jestem jaki jestem.
wojciech1962
 
Posty: 118
Dołączył(a): czwartek 13 listopada 2008, 22:15
Lokalizacja: Czerwonka k/Olsztyna

Postprzez cwaniakzpekaesu » czwartek 26 lutego 2009, 02:11

Wojciech1962: Cytat:
Musimy systemowo zmusić ludzi do nauki.


Bezwzględnie... Jeśli nie chcemy zginąć na drodze i zostać "rozebranym na części"* - musimy zmusić do nauki. Z całą resztą też sie z Toba zgadzam...
Cytat:
A dla tych co jeżdżą.... marzenie.... wsiada ci do samochodu kursant co zna przepisy .....


Dylek szacunek dla Ciebie... bo znam takich, którym dobrze wyszkolony kursant nie za bardzo po nosie - nie pyta o przepisy tylko chce dużo jeździć. I jak tu wyjść przy takim na swoje?

* - dla tych co nie wiedzą - w każdym przypadku zgonu na drodze wynikłego w wyniku wypadku drogowego zarządzana jest sekcja zwłok... byłem, widziałem i nie jest to przyjemne doświadczenie
Avatar użytkownika
cwaniakzpekaesu
 
Posty: 1153
Dołączył(a): czwartek 06 września 2007, 00:31
Lokalizacja: Sosnowiec

Postprzez wamik » czwartek 26 lutego 2009, 12:09

A moim skromnym zdaniem to całe zamieszanie z e-learningiem to tylko taki temat zastępczy, mający na celu jedynie odciągnięcie uwagi od rzeczywistych problemów szkolenia kierowców i jako taki bardzo zły.

Dlaczego?

Ano zauważmy, że na kurs nauki jazdy przychodzą ludzie, którym od przedszkola wkłada się do głowy przepisy ruchu drogowego (niektórzy mają nawet karty rowerowe i motorowerowe). Wydawałoby się więc, że zajęcia teoretyczne poświęcone nie powinny być podstawom typu: "co oznacza ten znak", albo "kto ma pierwszeństwo na skrzyżowaniu". Tymczasem te rzeczy się przecież na teorii tłumaczy i odnosi wrażenie jakby kursanci (a przynajmniej ich większość) słyszeli o tym po raz pierwszy.

Jeśli teraz rzeczywiście wszedłby nowy sposób zdawania teorii, to ten cały e-learning znika w sposób naturalny bo... i tak niczego nie nauczy.

Po co więc to całe zamieszanie?

Odpowiedź jest prosta - bo ktoś chce na tym zarobić - szkoda tylko, że kosztem zdrowia i życia wielu innych osób :cry:

Zresztą istnieje dużo lepszy przykład lekceważenia przez nasze kochane Państwo bezpieczeństwa na drogach. Mam tu na myśli "kartę motorowerową". Przecież motorower ma silnik! A jednak "pojazdem silnikowym" w świetle kodeksu nie jest, w efekcie do jego prowadzenia wystarczy właśnie ta wspomniana wcześniej "karta motorowerowa".

Tematowi przyjrzałem się bliżej, bo właśnie moja córka ma zamiar taki "dokument" uzyskać i... włos zjeżył mi się na głowie! Otóż aby zdać egzamin wystarczy poprawnie odpowiedzieć na 10 testowych pytań, przejechać ósemkę na placu i... już. Trzynastoletnie dziecko ma uprawnienia do poruszania się pojazdem z silnikiem po drogach publicznych!

Napiszę to jeszcze wyraźniej - dziecko otrzymuje uprawnienia do poruszania się pojazdem z silnikiem po drogach publicznych bez żadnego szkolenia na drodze!

Dla mnie to istny horror!

Do prośby córki zaś... cóż przychyliłem się ale pod warunkiem, że po uzyskaniu karty motorowerowej, u mnie, odbędzie pełny kurs dla motocyklistów (oczywiście na motorowerze) - nawet się ucieszyła...
wamik
 
Posty: 39
Dołączył(a): czwartek 08 marca 2007, 11:18
Lokalizacja: Sieradz

Postprzez cwaniakzpekaesu » czwartek 26 lutego 2009, 13:18

Powiem tak - wiele osób czeka na ten e-learningu jak na zbawienie. Te osoby należy podzielić na dwie grupy : świadomych i nieświadomych oczekiwaczy. Pominę tych nieświadomych, bo ich sprawą jest, jak chcą swoje pieniądze wydawać.

Natomiast bliżej przyjrzałbym się tym świadomym oczekiwaczom. Otóż z chwilą wejścia możliwości nauki przez internet osoby te z pełna premedytacja zaczną doić kursantów. Jak? Przecież to proste! Każdy z uczniów dostanie propozycję nie do odrzucenia (którą zresztą większość przyjmie bez mrugnięcia okiem i jeszcze będzie zadowolona, że nie musi "tracić" czasu na chodzenie do ośrodka), którą będzie nauka teorii przez internet. Kto nie skorzysta? Jakie to proste! Tata ma prawo jazdy, brat, siostra, szwagier... Jaki to problem, jeśli czegoś nie zrozumiem - to mi wytłumaczą. I do tego momentu jest wspaniale, no ale czas nie stoi w miejscu, w końcu przyjdzie dzień, w którym trzeba będzie zaliczyć część teoretyczną. Może to być np. w OSK... nie znam założeń... ale jak to miałoby wyglądać, skoro pytania testowe mają być niedostępne dla ogółu? Kto miałby zatem weryfikować i na jakiej zasadzie kwalifikacje kandydata na kierowcę? No dobra, załóżmy, że nie jest to problem nawet gdyby to miał być egzamin ustny... I załóżmy, że klient zdaje, albo - i tu pierwsza uwaga - daje w łapę by zdać... I jak na razie wszyscy są hepi... Następnie kursant przystępuje do części praktycznej... i na którejś z godzin szkolenia (pewnie jednej z pierwszych) instruktor praktycznej nauki jazdy zaczyna się orientować, że jeździ z leszczem... Co zaczyna robić instruktor? No to co do niego należy - zaczyna uczyć - ale nie tak jak to miało być jazdy ale przepisów. Czas leci przyjemnie, jeśli za interlokutora ma fajną laskę... a jeśli to nawet jest dres to przecież za kasę uczy. Idziemy dalej - mija 30 h jazd niekoniecznie będących jazdami i kursant chce na egzamin... Hola Panie ale Pan nie umie jeździć... trzeba godziny dodatkowe dokupić! A ile Panie Instruktorze? A tyle, ile trzeba proszę Pana, bo egzaminu państwowego to na pewno Pan nie zda... Czas to pieniądz, więc na pewno znajdzie się wielu pragnących iść na żywioł i spróbować! Dobra Panie Kierowniku, chodziłem do Was na kurs, chcę zaświadczenie! Proszę bardzo - ale Pan nie zda, no i za "dopuszczenie" należy się "co łaska"...

Jaki efekt egzaminu mówić chyba nie muszę... I znowu wszyscy są zadowoleni... no prawie wszyscy, bo kursanci jakby mniej. A interes (byznes) się kręci... i to jak! A mówią, że cudów nie ma... Pewnie nie wiedzieć czemu w cudy przestaną wierzyć tylko kursanci

Przeszły, obecny i przyszły system to moim zdaniem system jest korupcjogenny. Komuś na tym zależy czy cuś? Tylko patrzeć jak się całkiem wysypie... wystarczy by odpowiednie służby przyjrzały się z bliska niektórym zjawiskom. I mam nadzieję, że sie przyjrzą...

A wtedy może ktoś z "ważnych" sięgnie po mądrość ludową... choćby z tego wątku, w którym teraz drzemy koty :twisted:
Avatar użytkownika
cwaniakzpekaesu
 
Posty: 1153
Dołączył(a): czwartek 06 września 2007, 00:31
Lokalizacja: Sosnowiec

Postprzez wojciech1962 » czwartek 26 lutego 2009, 17:58

A gdzież to nasza Ella moderatorka szanowna zniknęła. My tu się pocimy, tworzymy wręcz nowe wytyczne dla "rządzących" a tu ciiiiszaaaaaaa
ella napisał(a):Proponowałabym zebrać to wszystko o czym się dyskutuje.
Poukładać to jakoś tematycznie, wygładzić i wysłać najpierw do e-redakcji a stamtąd idą artykuły do pisemka.
Inaczej te dyskusje nigdy nie ujrzą światła dziennego.
W związku z tym, że jest jak jest to ja jestem jaki jestem.
wojciech1962
 
Posty: 118
Dołączył(a): czwartek 13 listopada 2008, 22:15
Lokalizacja: Czerwonka k/Olsztyna

Postprzez Tomek Kulik » piątek 27 lutego 2009, 09:44

Jeżeli kursy byłyby nieobowiązkowe, czyli nikogo nie interesuje gdzie się ktoś uczy, ino egzaminy byłyby bardziej wymagające, sprawa sama by się rozwiązała.
Abiturient by szedł do ośrodka egzaminacyjnego z dowodem osobistym i orzeczeniem lekarskim, zapisywał się na teorię do której nie byłoby pytań dostępnych powszechnie, potem zdawałby egzamin praktyczny, gdzie oprócz łuku i górki, powinno być zawracanie "na trzy" na czas, ósemka tyłem wokół dwóch pachołków (autem), a potem jazda miejska z kamerą rejestrującą sytuację w pojeździe i drugą kamerą rejestrująca sytuację przed pojazdem.
Egzamin ma być wyczerpujący, ale i egzaminatorzy muszą być obiektywni i bez kompleksów. Jak na razie, egzaminator nie musi umieć jeździć, a dodatkowo nie ma skutecznej metody wyeliminowania z pracy egzaminatorów którzy zachowują się jak dresiarze podczas egzaminowania, szczególnie gdy egzaminują kobietę na kategorię A lub B+E.
Czemu taka zaściankowa mentalność panuje w sporej części egzaminatorów? Przecież fakt zdawania egzaminu przez kobietę nie ma prawa być komentowany w kontekście jej płci!
Nie atakuję tutaj wszystkich egzaminatorów, bo znam wielu obiektywnych i kulturalnych fachowców, choćby w warszawskim WORD'zie, ale tez spotykam się z zachowaniami na poziomie dresa z podstawówki.
Wracając do tematu, czyli uzdrowienia systemu szkolenia i egzaminowania, to tak jak ktoś z Kolegów wyżej napisał, decydentom nie zależy aby było bezpieczniej na drogach.
Podnoszenie wieku na nic się nie zda, jeżeli egzamin nie ocenia czy egzaminowany nadaje się do samodzielnej jazdy czy też nie. Oblewa się kursanta za niewłaściwe wystawienie bocznej nóżki, lecz nie oblewa za odchylanie tułowia na zewnątrz zakrętu - debilizm. Oblewa się za przyjście na egzamin w stroju motocyklowym, zaś toleruje wsiadanie ma motocykl bez rękawiczek - skandal!
W obecnym systemie szkolenia zaczęto zwracać dokładniejszą uwagę na oświetlenie zewnętrzne pojazdu i obsługę "pod maską" tylko dlatego, że wystąpiło to jako element egzaminu. Zatem nie trzeba w programie szkolenia niczego narzucać, lecz w egzaminie dokładać kolejne elementy (ale niech będą ważne dla bezpieczeństwa ruchu i samodzielności przyszłego kierowcy), które w naturalny sposób będą realizowane na kursie. Kursy powinny być poza kodyfikacją, jednak ze skrupulatnie sprawdzanymi wymaganiami wobec uprawnień i zdrowia psychofizycznego instruktorów.
Zatem: kasa fiskalna w każdym pojeździe szkoleniowym (i na placu dla kat. A), wymagające egzaminy do który będą w stanie przygotować tylko kompetentni instruktorzy; likwidacja zaświadczeń o ukończeniu szkolenia, kart zajęć i obowiązkowej teorii; likwidacja jawnej bazy pytań egzaminu teoretycznego;weryfikacja instruktorów z techniki jazdy (ino kto to zrobi?); likwidacja wszystkiego, co skłania do kombinowania i lawirowania.
W takim systemie ostaną się tylko ci instruktorzy, którzy wyrobili sobie opinię wśród klientów, maja dobrze rozwinięty marketing pantoflowy przez zadowolonych absolwentów, którzy nie tylko szybko uporali się z egzaminem, lecz przede wszystkim są w stanie samodzielnie poruszać się po drogach wiedząc czego jeszcze nie umieją i dlaczego muszą się jeszcze uczyć, mimo posiadania prawa jazdy. Wsjo.
Kulik
www.kulikowisko.pl
Tomek Kulik
 
Posty: 113
Dołączył(a): środa 09 stycznia 2008, 17:25
Lokalizacja: Warszawa i okolice

Postprzez wojciech1962 » piątek 27 lutego 2009, 15:45

Brawo Tomek! Właśnie zebrałeś do kupy to wszystko o czym od miesiąca dywagujemy. I właśnie odkryłes Amerykę - tak po krótce tam się zdobywa prawo jazdy. Chcesz prawko to zdaj egzamin, ale trudny egzamin, sprawdzający wiedzę i umiejętności w sposób skuteczny a nie: - na testach jakieś "BC" potem na placu jakaś tyczka na przecięciu z wycieraczką i wreszcie jazda po mieście trasą do wyżygania tą samą. A potem chwali się taki "kierowca" po siedmiu egzaminach jak to on samodzielnie pojechał do Olsztyna samochodem. Tak, tak, widziałem jego auto na przedmieściach stało 4 godziny. A jedna kursantka po dwunastu egzaminach to zanim wjechała do własnego garażu to kazała mężowi kupić dwa pachołki i tyczki, stawiała je w ościerzu garażu i skręcała w prawo jak się jej tyczka pokryła z prawą klamką a potem stawała prawym reflektorem przy lewej tyczce jak najbliżej,skręcała koła na maksa w lewo odjeżdżała do tyłu i po wykonaniu kierownicą 1 i 1/4 obrotu w prawo wjeżdżała na wprost do garażu pomiędzy pachołkami. Skąd my to znamy?
W Polsce uzyskanie prawa jazdy jest za łatwe, za proste.
Instruktor nauki jazdy będzie ceniony przez społeczeństwo gdy będzie mu potrzebny, tak jak dobry lekarz, prawnik czy inny fachowiec od spraw nietypowych. Tu poczta pantoflowa zrobi swoje. Zadowolony klient jest najlepszą reklamą. A nie: -"cena kursu 950 zł + 2 godz. gratis przed egzaminem + podręczniki i testy gratis i na koniec jeszcze lody gratis. Nie no z tymi lodami to przesadziłem - zbytnia rozrzutność.
A dlaczego Niemcy robią prawojazdy w Polsce? Bo tam jest za trudno i za drogo. A dlaczego Amerykanie zatrudniają instruktorów nauki jazdy? Bo sami nie potrafią się nauczyć.
Tu chciałem zacytować coś z Tomka Kulika, ale musiałbym zaznaczyć cały jego post więc po co. Zlikwidować to wszystko co daje możliwości do kombinowania. Ludzie powinni przychodzić do instruktora po wiedzę i umiejętności a my im to sprzedamy. I tu dopiero niewidzialna ręka rynku zrobi swoje, ale parametrem będzie nie cena lecz jakość i skuteczność.

Zauważyłem, że tu była mowa na ten temat
W związku z tym, że jest jak jest to ja jestem jaki jestem.
wojciech1962
 
Posty: 118
Dołączył(a): czwartek 13 listopada 2008, 22:15
Lokalizacja: Czerwonka k/Olsztyna

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Dyskusje szkoleniowców i egzaminatorów

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości