przez E. D. » niedziela 25 stycznia 2009, 20:55
Uwaga!! Lubię się rozpisać;)
21.01.2009, godz. 7.30
Na liście przystępujących do egzaminu 8 osób, przed salą... może połowa z nich. Jeszcze przed wpół do zjawia się 1-wszy egzaminator i zgarnia 1-wszą dziewczynę. Za chwilę pojawiają się kolejno jeszcze trzej egzaminatorzy i wołają następne trzy osoby, z których żadnej nie ma:/ egzaminatorzy lekko zdziwieni, ale że jest ok 7.28 (o czym ich uświadamiam z nadzieją, że mi to nie zaszkodzi) wracają do swojej kanciapy. Po 2 min próbują ponownie, zjawia się 1 z brakujących osób, chwilkę później następna. Jednej osoby nadal brakuje i ok 7.40 egzaminator rezygnuje i woła następną osobę - mnie!:) (w tym samym czasie zjawia się ostatni spóźniony i próbuje coś wskórać jakimiś wyjaśnieniami, jednak zostaje potraktowany bezlitośnie... )
No i zaczyna się mój egzamin, przystępuję do niego dość spokojnie i z pozytywnym nastawieniem, mimo że to moje pierwsze podejście, czuję się przygotowana na tyle, że wiem, że mogę zdać :) (wspomnę tylko, że szkoliłam się w OSK LEXUS)
Prezentacja bardzo szybciutko, egzaminator pokazuje, ja mówię. Potem wskakuje do auta, kolejno wciska hamulec i włącza wsteczny i pyta co się świeci, gdzie, w jakiej ilości itp. Placyk gładko, kawałek przed bramą wyjazdową z WORDu stop i ruszanie z ręcznego i sruuu...
Moje pozytywne nastawienie osłabło jeszcze w bramie WORDu, kiedy nagle zgasł mi silnik:/ egzaminator bardzo spokojnym głosem mówi, że nic się nie stało, mam się nie przejmować, spokojnie ruszyć, itp... No to ruszam, jedziemy w lewo, dojeżdżam do ronda i... znowu gaszę silnik! Pierwsza minuta jazdy, a ja już wykorzystałam 2 przysługujące mi życia, więc ciężko wzdycham i w duchu żegnam się z prawkiem:( Egzaminator relaksującym tonem mówi to samo, co wcześniej i dodaje, żebym jednak uważała, bo "takie rzeczy są niepotrzebne, rozumie pani?". Z ronda w Andersa, w prawo w Czołgową, tam mam rozpędzić pojazd do zawrotnej prędkości 50 km/h i zatrzymać się przy wskazanej latarni (dodam tu, że w obawie przed oblaniem egzaminu za zagapienie się i przekroczenie prędkości jechałam przez większość czasu ok 40 km/h!). W lewo w Sowińskiego, tam zawracanie z wykorzystaniem wjazdu na parking po lewej stronie, znowu Czołgowa, Andersa, Karolinki, B. Śmiałego, Płowiecka, w prawo znowu na Sowińskiego i wjazd na jakiś wielki parking po lewej, tam bezskuteczne poszukiwania miejsca do parkowania, wyjazd z parkingu w prawo (egzaminator mówi, oczywiście niezwykle spokojnie, że poszukamy innego miejsca do parkowania i zaparkujemy sobie prostopadle lub równolegle w zależności od tego, co się trafi, ale "pani się chyba nie przejmuje, bo przecież wszystko to pani umie, prawda?", normalnie do rany przyłóż:)). Z Sowińskiego w Mickiewicza, Słowackiego, tam parkowanie prostopadłe po prawej stronie - miejsca duuużo, ale wyszło trochę krzywo, więc miałam wyrównać. Było ciężko podciągnąć, bo parkowałam na zaspie śnieżnej i przy okazji nie omieszkałam... po raz trzeci zgasić silnika!!! Wpadłam w doła... Więc sobie siedzę i czekam na przesiadkę, ale pan egzaminator mówi (jak zwykle - bardzo spokojnym tonem): „spokojnie, proszę się nie martwić (w pierwszej chwili pomyślałam, że przymknie na to oko, jednak widzę, że odnotowuje błąd), proszę odpalić i podjechać”. Myślę sobie, że skoro nie spowodowałam zagrożenia w ruchu, pewnie pozwoli mi dojechać do WORDu i tam poinformuje mnie o oblaniu:( Jedziemy dalej w Z. Starego, G. Wałów, Świętokrzyską, Wieczorka, cały czas jestem przekonana, że wracam do WORDu... na pajączku w Daszyńskiego - pomyślałam, że skoro nie w Kozielską, to może da mi jeszcze szansę... ale na Daszyńskiego dokończył jakieś zapiski i schował moją kartę, a że było jeszcze troszkę czasu, to wiadomo, co sobie myślę... Dalej w prawo w Kościuszki, w prawo w Styczyńskiego, w lewo w Kozielską i prosto, prosto... a ja cały czas besztam się w myślach za głupie błędy;p I nagle słyszę słowa, które rozbudzają we mnie nadzieję: „na rondzie na Sośnicowice...” No to jadę, Kozielska, Żabińskiego, Łabędzka, Chemiczna, Kozielska i: "proszę na rondzie jechać do ośrodka, trafi pani?", trafię, jadę i zastanawiam się, co to wszystko dla mnie oznacza... pod WORDem słyszę, że popełniłam kilka nic nieznaczących błędów, poza tym dobrze sobie radzę w różnych sytuacjach, cośtam cośtam, znam przepisy i umiem je stosować, więc wynik pozytywny:O Miło:)
Egzaminator bardzo miły, cały czas upewniał się, czy dobrze zrozumiałam jego polecenia, momentami starał się mnie uspokoić, nawet bardziej, niż było to konieczne. Ocenił mnie za całą jazdę, a nie tylko za poszczególne błędy. Oby jak najwięcej takich:)
Ostatnio zmieniony sobota 28 lutego 2009, 09:12 przez
E. D., łącznie zmieniany 2 razy