ks-rider napisał(a):Asmodeusz napisał(a):choć po części jest to zasługa przebiegu egzaminu.
Rozwiniesz mysl ? ? ? Pliiiiiissssssss
Ogolnie winni wszyscy tylko nie sam kursant !
Winny kursant, i tylko kursant. Po pierwsze: bo się nie przykłada i mu nie zależy na nauczeniu się jazdy. Po drugie: bo nie robi (prawie) nic, żeby swoją sytuację zmienić, chodzi tylko o papier.
Natomiast rozwijając kwestię błędów w przebiegu egzaminu, są trzy podstawowe punkty, których byłbym skłonny się przyczepić przy obecnej (mocno wygórowanej) cenie dyktowanej za podejście.
1. Nieżyciowe, niepotrzebne zadania. Pomijając łuk, którego sensu do dnia dzisiejszego nie mogę znaleźć - nie słyszałem nigdy o sytuacji, która wymagałaby jazdy jak po łuku - czyli cofania z zakrętem bez możliwości zatrzymania się, korekty toru jazdy itd. Przykładowo zawracanie "na trzy" - wiem, że jest dozwolone; wiem, że niektórzy tak robią, 70% przepytanych przeze mnie kierowców nigdy (od zdania egzaminu) nie zawracało "na trzy", mając prawo jazdy średnio 11 lat. Lista prosi się o przejrzenie i usunięcie zbędnych punktów.
2. Samochód. Gdyby nie uprzejmość znajomych, po zdaniu prawa jazdy umiałbym tylko poruszać się kompaktem po mieście. Brak nacisku na trasę (obecne wymaganie minimum 2h jazd po trasach z podwyższonym limitem prędkości realizuje się np. na miejskich trasach przelotowych, co nijak ma się do jazdy drogą ekspresową/autostradą), brak nacisku na prowadzenie czegoś innego niż Yaris/Aveo/Grande Punto. Ktoś gdzieś wymyślił, że egzaminowany ma jechać na małym miejskim kompakcie. Załóżmy, że jest to osoba, na którą czeka w garażu pięciolitrowy SUV. Jak umiejętności z auta kursowego/egzaminacyjnego przekładają się na jazdę taką bestią?
Stąd o zmianę proszą się dwie rzeczy. Przede wszystkim, egzamin powinien być przeprowadzany na dwóch samochodach. Dodam, że dwóch zupełnie różnych (np. kompakt jak teraz + kombi/sedan o dużej mocy z automatyczną skrzynią i sporą gamą systemów wspomagania jazdy). Egzamin nie powinien służyć "odbębnieniu" zadań, a prawdziwemu sprawdzeniu umiejętności kierowcy. Ponadto byłoby dobre, gdyby umożliwić egzaminowanym zdawanie na własnym samochodzie. Znajoma podchodziła do egzaminu 9 razy i 9 razy nie zdała. Widziałem jak jeździ - sądzę, że większość z was mogłoby jej pogratulować. Po prostu nie jest w stanie strawić możliwości jazdy samochodem bez PCR, zmiennego wspomagania, kamerki wstecznej, czujników parkowania, autostabilizacji toru jazdy, skrzyni CVT.
3. Brak normalnych w ruchu drogowym elementów na egzaminie. Brak holowania i bycia holowanym (może się zdarzyć jeśli ktoś nie dba o Assistance), brak dłuższej jazdy poza terenem zabudowanym. Nikt też nie sprawdza, czy egzaminowanego bardzo absorbuje np. obsługa oprzyrządowania dodatkowego samochodu (klimatyzacja/grzanie, radio, zestaw głośnomówiący). Niestety ludzie muszą się douczać tego już po zdaniu egzaminu, co stwarza spore zagrożenie.
Sam nie widzę nic dziwnego, że ktoś nie zdaje 5, 8, 10, 20 razy. Już, widząc Yarisa, dostaję drgawek z nerwów, że coś takiego jeździ i jeszcze sprzedaje się jako "nowoczesne i komfortowe". Niektórzy po prostu wymagają od samochodu więcej, zamierzają jeździć czymś innym/nowszym/[mniej/bardziej] zautomatyzowanym i muszą się dostosować do postanowienia urzędników. Dobrym krokiem w tą stronę było stworzenie osobnej podkategorii uprawniającej tylko do jazdy pojazdami z automatyczną skrzynią biegów. Czemu nie rozszerzyć tej listy np. o kamerę, czujniki parkowania, system kontroli toru jazdy, PCR?
Samochody są złe; inne formy komunikacji - jeszcze gorsze.
Research: czy uda się znaleźć i zmodyfikować samochód, aby uzyskać spalanie w mieście poniżej 1l/100km? In progress...