Chciałam pocieszyć wszystkich, którzy zdają bardzo długo prawo jazdy. Jestem klasycznym przykładem. Na jazdach szło mi koncertowo, instruktor mnie chwalił i zapewniał o tym, że będę dobrym kierowcą (bo jak wiadomo jazdy uczymy się tak naprawdę dopiero potem, jak sami ruszamy na ulice). A ja nie mogłam zdać. Denerwowałam się tak bardzo, że wydawało mi się to niemal niemożliwe. Robiło mi się sucho w ustach, język stawał kołkiem i po prostu nie mogłam sobie dać rady.
Ja, jako osoba spokojna, opanowana zawsze podczas egzaminów wszelakich, podczas egzaminu na prawo jazdy nie mogłam siebie poznać.
Chciałam już się poddać, zapomnieć o tym. Miałam takie myśli, że widocznie się do tego nie nadaję, nie wiedziałam w ogóle co mam o sobie myśleć. Tylko wsparcie bliskich, którzy mnie dopingowali i wierzyli we mnie sprawiło, że się nie poddawałam, trochę wbrew wszystkiemu.
Na mój ostatni egzamin -
9 -ty poszłam z nastawieniem, że nigdy nie zdam. Powiedziałam mamie, żeby nie robiła sobie nadziei bo i tak się nie uda. Analizowałam ile zrobię sobie przerwy w zdawaniu. Na poczekalni siedziałam jak struta i miałam chęć uciekać. No, ale stało się.
Egzaminator, Pan Marek W. ( któremu po prostu muszę z tego miejsca podziękować
) sprawił, że w samochodzie była przyjemna atmosfera, co bardzo mi pomogło się zrelaksować i przetrwać ten czas. Dawał jasne polecenia, z odpowiednim wyprzedzeniem. Widział, że bardzo się stresuję i był wyrozumiały. Dał mi wiele cennych wskazówek tak na przyszłość odnośnie prowadzenia samochodu.
Miałam do pokazania światła pozycyjne i poziom płynu chłodzącego. Na górce trochę dałam za dużo gazu, ale tak bardzo bałam się, żeby mi się nie stoczył. No i na miasto. Jeździliśmy 40 minut. Parkowanie na osiedlu Widok, prostopadłe przodem. Zawracanie na małym rondzie na osiedlu i jeszcze dwa inne z wykorzystaniem infrastruktury. W tym jedno pod górkę i wtedy mi zgasł, musiałam dodać gazu podczas cofania.
Nie znam nazw ulic w Skierniewicach więc nie jestem w stanie powiedzieć gdzie dokładnie jeździłam. No, zjeździłam kawał miasta i w wielu miejscach dotąd na egzaminach nie byłam, ale jakoś poszło.
Nie obyło się bez małych błędów, ale nie zaważyły one na wyniku. Do końca nie byłam pewna czy zdam. Jak usłyszałam POZYTYWNY to się rozpłakałam ze szczęścia. Pan Egzaminator powiedział, że wysiłek i wytrwałość zostaje wynagrodzone. Chwilę jeszcze rozmawialiśmy i poszłam sobie nadal w szoku. Musiałam kilka razy patrzeć na kartę egzaminacyjną, żeby się upewnić że to nie żart.
Ludzie, nie poddawajcie się. Naprawdę. Znam wiele osób, które tak jak ja zdały za 9 tym razem. Mnie prawo jazdy kosztowało suma sumarum 4000 zł, ale naprawdę to już nie ma najmniejszego znaczenia.
Powodzenia wszystkim życzę.