karol199 napisał(a):Nikt nie kwestionuje tego że nawet małym silniczkiem można zawojować, natomiast jazda "mocnym" autem o wiele bardziej korci niż jazda poczciwym słabełuszkiem.
Bo szybciej się rozpędza, a przyspieszanie wciskające w fotel to jest to
karol199 napisał(a):Jak rzadko kiedy zdarzało mi się jechać koło mnie powyżej 70km tak ostatnio jadąc nowszą furką ani się nie obejrzylem a stówka na liczniku przekroczona mimo tego że nie zdawałem sobie sprawy że już tyle będę jechał.
Dobry kierowca zawsze kontroluje swoją prędkość

A to że w niektórych autach jej nie czuć, to już inna bajka na dobranoc

karol199 napisał(a):Słabsze autko mimo wszystko studzi zapał, bo kolega wsiadając do 2.5L-itrowca od razu musiał ruszyć z piskiem, na pierwszym zakręcie mieć stówkę i lecieć bokiem, co w przypadku słabszego auta było by trudne do wykonania, a więc można uniknąć sytuacji j/w.
Wszystko się da, nawet starym rumplem chodzącym na trzy cylindry - to tylko kwestia determinacji kierowcy żeby wcisnąć z auta wszystko co się da.
Za dawniejszych czasów jeździłem busem po 150km/h (Wspomniany wcześniej VW T4 2.4 Diesel, 74KM) na zakrętach licząc w dużej mierze na fart i hamulce... Fiatem Sieną 1.4 na dyskoteki po 170km/h (V-max tego pojazdu - więcej się nie dało) po wąskich i niebyt równych drogach po zmroku, a zawieszenie było w takim sanie że ledwo mogłem je utrzymać na środku drogi... Jak teraz to wspominam to nie mogę wyjść z podziwu jaki byłem głupi, i ile miałem przy tym szczęścia. A żadne z tych aut do demonów szybkości i gigantów mocy nie należały - doświadczenie przyszło z czasem...