I znowu pech. Trzecie podejście wylosowałam drugi raz tego samego egzaminatora (którego za bardzo nie polubiłam). Placyk został zaliczony, górka i wyjazd do miasta także. Do końca egzaminu zostało niewiele czasu. Dojeżdżam do skrzyżowania ze światłami. Zapala się czerwone światło-zatrzymuję się (miałam skręcać w lewo), następnie zielone-jadę i na środku skrzyżowania zatrzymuję się (całkiem niepotrzebnie). Jadę dalej. Egzaminator każe skręcać w prawo, dając mi przy tym do zrozumienia, że egzamin został niezaliczony... Przez taką głupotę!! Nie mogę sobie tego darować :( Co o tym sądzicie i jak wy zachowalibyście się w takiej sytuacji??
Danuska