zuzanka napisał(a):Ucząc się na jazdach nadal mam problem z parkowaniem równoległym, jakoś nie mogę sobie poradzić, czasem mi wychodzi dobrze, a czasem już nie . Boję się, że obleję na egzaminie za to :( A czy Wam też cieżko było się nauczyć parkować równoległe?
Pozdrawiam.
Ja też miałam zasadnicze problemy z tym parkowaniem, obiecywałam mojemu Instruktorowi, że jeśli kiedyś jakimś cudem zdam prawko, to nigdy w życiu nie będę pakować w ten sposób, że zmarnuje pół godziny dodatkowo na szukanie innego miejsca, byle nie musieć parkować równolegle :) heh.... jak się ubawił gdy po tygodniu od odebrania tego cennego dokumentu, powiedziałam Mu, że parkuje moje autko tylko i wyłącznie równolegle pod domem :D
Po kursie gdy trafiłam na doszkalające, nie umiałam totalnie parkować równolegle, na 10 kopert wychodził mi jeden wjazd i to bardziej przez przypadek, niż dzięki temu, że umiałam to zrobić (totalny brak wyczucia) wiedział teoretycznie wszystko co i jak, że musi być kąt 45 stopni, że odkręcać gdy światła mam na tej i na tej wysokości, że wyciągać szyję jak żyrafa, żeby widzieć krawężnik.... i lipa ... 1 z 10 :D był do zaliczenia :)
choć im bliżej było do egzaminu tym lepiej mi szło, a mój Instruktor śmiał się, ze moja pięta nie jest już piętą :D
a poza tym mam wrażenie, że od momentu zdania egzaminu, a jeździłam z Instruktorem jeszcze po egzaminie, tak dla siebie już.... wszystko wychodzi lepiej bo już jeździ się bez tej presji, że musze iść i zdać....
No i jeśli jeździ się już na własny rachunek, to taki znienawidzony manewr, który nie wychodzi można poprawić nawet 100 razy, aż osiągnie się zamierzony cel, a nie tylko raz jak na egzaminie :)
teraz parkuję za pierwszym razem, rzadko kiedy robię jedna korektę.... i cieszę się, że nie mam już z tym z tym problemów :D