wasza najwieksza glupota zrobiona za kierownica

Tu możecie podzielić się uwagami lub wątpliwościami związanymi z poruszaniem się na drogach

Moderatorzy: dylek, ella, klebek

wasza najwieksza glupota zrobiona za kierownica

Postprzez grzegorzlipa » niedziela 18 marca 2007, 20:29

tak jak w temacie... jezeli chodzi o mnie to chyba narazie nie bylo takich rzeczy no moze atakowalem ostry zakret przy 80 km/h mozna powiedziec bardzo ostry i wtedy omal sie nie przejechalem no ale opisujcie swoje glupoty zrobione
kat "T" zdane 3 sierpien pierwsze podejscie odbior 14 sierpien
kat "B" zdane 14 październik pierwsze podejscie odbior ....
Avatar użytkownika
grzegorzlipa
 
Posty: 4
Dołączył(a): piątek 29 września 2006, 18:46

Postprzez wiesniak » niedziela 18 marca 2007, 21:21

Kiedyś na parkingu tak się zapatrzyłem na wolne miejsce po lewej, że wydawało mi się, że ten, co się toczył z przeciwka, stoi. No i o mało nie obiłem ojcu audi :D.
wiesniak
 
Posty: 1199
Dołączył(a): czwartek 19 stycznia 2006, 01:20

Postprzez KUBA_1 » niedziela 18 marca 2007, 23:26

1.Jazda bez włączenia hamulca pneumatycznego przyczepy. Z pospiechu jako kierowca zawodowy w trakcie pracy na solówce dla zwiększenia wartosci przewozu pod "fajrant" (to był ostatni kurs ok 20 km) szybko podłaczyłem przyczepe i nie przestawiłem dźwigni hamulca. No oczywiście załadowanym składem wpadłem w poslizg i wyladowałem prawie w rowie na zabłoconej nawieszchni. Uratowała mnie rozwaga w hamowaniu i zimna krew do końca. Po wytarganiu oddzielnie zestawu z rowu pojechałem dalej bo nic się nie stało.
2. Zakopałem sie w piachu ( a pod piachem była glina), kolega kierowca chątnie mnie wyciągnął KAMAZEM (tym bardziej że miałem stalową linę). Byłem wtedy młodym kierowcą PKS i zaczepiłem ja pod zaczep zderzaka. Zderzak odjechał a ja dalej stałem z dziórze.
Należy zaczepiać za zawieszenie resora.
3. Pomyliłem dystrybutory i do JELCZA wlałem Benzynę E-95 ok. 20% pojemności (poczułem po zapachu). Szedł jak burza, choc drżałem o silnik.
4. Zestawem podjechałem za blisko stogu (usługi na dowóz wysłotek z cukrowni), no i się zakopałem.
i wiele innych bo głupota nie ma granic i nie wiadomo kiedy nas dpadnie.

Jako instruktor:
Wyprzedzaliśmy pług śnieżny i nie uwzgledniłem zmiany nawierzchni na śliską. obróciło nas o 180* a ja na miejscu instruktora z boku byłem bezradny.
Widziałem dziś ciekawy spór,
Jak z głową dyskutował mur,
KUBA_1
 
Posty: 387
Dołączył(a): piątek 02 lutego 2007, 22:03
Lokalizacja: mars

Postprzez Matylda » poniedziałek 19 marca 2007, 14:17

Ufff...no było tego troszkę na początku :oops: W większości drobiazgi.
Najgorsza sytuacja to chyba przy wyprzedzaniu na samym początku swoich jazd. Wracałam z Krakowa w nocy, deszcz lał, ogólnie warunki do kitu. Wzięłam się za wyprzedzanie ciężarówki nie przejmując się, że jest podwójna ciągła, mokro...i wysepka na środku, a ja nie znam możliwości swojego samochodu i umiejętności mam jeszcze kiepskie . Jak ją zobaczyłam, to zjechałam na przeciwny pas, domyślacie się zapewne że z przeciwka coś jechało :wall: , dostałam długimi po oczach ale udało się wrócić na swój pas. Wyobrażam sobie co pomyślał sobie kierowca też wyprzedzanej ciężarówki (dodam że miałam wtedy jeszcze przyklejony zielony lisć na szybie :) )Ale mi się wtedy nogi trzęsły :lol: Zjechałam za chwilę na pobocze, zeby ochłonąć. Byłoby książkowe czołowe spotkanie przez własna bezmyslnosć. Do dzis nie wiem dlaczego zrobiłam coś tak durnego, normalnie kamikadze.
Aż wstyd się przyznać, ale to tak trochę ku przestrodze dla nowych kierowców, zeby jednak myśleli podczas jazdy :)
Pozdrawiam.
Żyj tak, aby nikt nigdy przez Ciebie nie płakał !
Rozpoczęcie kursu: 22.08.2005
Egzamin 1 podejście: 23.11.2005 zaliczony pozytywnie
Prawo jazdy odebrane: 05.12.2005
Matylda
 
Posty: 313
Dołączył(a): niedziela 30 października 2005, 12:19
Lokalizacja: Tarnów

Postprzez miros » wtorek 20 marca 2007, 12:32

z takich opcji co sie teraz przypominaja to:
jako swiezy kierowca (jedna z pierwszych jazd samemu bez kontroli ojca) probowalem "przeprowadzic" manewr wyprzedzania. problem w tym, ze nie znalem do konca mozliwosci samochodu i w trakcie wyprzedzania okazalo sie, ze nie dam rady zakonczyc manewru. od samochodu jadacego z naprzeciwka dostalem dlugimi, przykleilem sie do goscia z prawej i tak jakos fartem trzy samochody zmiescily sie na drodze dwukierunkowej o jednym pasie dla kazdego kierunku.
bylo jeszcze pare akcji, ale moze pozniej bo teraz czasu malo.
na nowym forum od 05 Lip 2002, na starym od 2001
kat B: wydane 15.04.02
zdane za pierwszym.

Obrazek
Avatar użytkownika
miros
 
Posty: 2049
Dołączył(a): piątek 05 lipca 2002, 11:55
Lokalizacja: warszawa

Postprzez disaster » wtorek 20 marca 2007, 16:23

Przy wyjeżdżaniu Lanosem z pod bramy, spojrzałem się przez tylną szybę odpuszczając sobie prawe lusterko. Efekt był taki, że chałupka stojące nieopodal wyjazdu została zubożona o rynnę, a ja o lusterko , drzwi i próg.
Do tej pory przeklinam ten dzień, bo trochę to kosztowało.

Druga głupota tym razem większego kalibru, to pomyłka przy skręcaniu w lewo na wysokości placu Kilińskiego w Zgierzu. Jest tam taki dość ukryty wjazd przed skrzyżowaniem, no i zamiast skręcić ten wjazd, skręciłem ciut wcześniej i dojechałem do miejsca docelowego po torach tramwajowych.
Avatar użytkownika
disaster
 
Posty: 937
Dołączył(a): wtorek 17 października 2006, 16:41

Postprzez ania18 » czwartek 22 marca 2007, 00:48

Calowalam sie w trakcie jazdy(nie na czerwonym swietle). Troche sobie jaja z tego robilismy i jednym okiem patrzelismy na droge :P Juz nigdy tak nie zrobie :oops:
A z takich lajtowych sytuacji to zapomnialam ze musze ustapic komus bo sie zamyslilam, ale to na kursie to nic sie nie stalo.
Mam już dość myślenia o prawku
ania18
 
Posty: 157
Dołączył(a): niedziela 07 maja 2006, 17:10
Lokalizacja: Bytom

Postprzez barbra » piątek 23 marca 2007, 02:04

Moi Instruktorzy o moich wyczynach za kierownicą mogliby książkę napisać,ale podam,te które najbardziej utkwiły mi w pamięci;
*miałam "stracha"z dodawaniem gazu"ciągiem",co sprawiło,że do miasta mój instruktor nr1,się nie spieszył -"...bo na 1-nce p.Basiu,to my za daleko nie ujedziemy,a w mieście to już w ogóle",na co odpowiadam-to może chociaż na jakąś wioskę?,na co mój instr.nr1-"..ale tam też trzeba dojechać" :oops:
*światło zielone,ruszam-czuję zapach "palonego kurczaka"-kurcze co tak capi?,mój instruktor nr2,na to ,ze stoickim spokojem-"z trójk-iiii ciężkooo się rusza"..!!! :evil: (więcej tego błędu już nie zrobiłam)
Ostatnio zmieniony środa 11 kwietnia 2007, 16:48 przez barbra, łącznie zmieniany 2 razy
Wszystko jest trudne,dopóki nie stanie się proste..
-----------
Kat. B-marzec 2007
Avatar użytkownika
barbra
 
Posty: 583
Dołączył(a): poniedziałek 19 marca 2007, 19:40
Lokalizacja: Poznań

Postprzez ja:) » piątek 23 marca 2007, 11:34

Moja najgłupsza akcja wyglądała tak: jadę sobie z moim rodzeństwem młodszym (w tym małym, 5-letnim "kablem":P w sensie młodszą siostra, która ku uciesze rodziców donosi o wszystkich ciekawszych akcjach, nie tylko za kierownicą) i dziadkiem. Przede mną jakiś samochód, więc postanowiłam go wyprzedzić. Z przeciwnego kierunku nic nie jechało, więc przyspieszyłam i wyprzedzam. Jak sie okazało później, trochę za mocno przyspieszyłam, bo przed wyprzedzanym samochodem w odległosci 100-150 m jechał traktor. Tak to wszystko wyszło, że prawie temu traktorowi wjechałam w tył, ale w ostatniej chwili odbiłam w lewo. Przestraszyłam sie trochę, ale wszystko na szczęście skonczyło się dobrze, jeśli nie liczyć tego, co usłyszałam od rodziców po tym, jak moja najmłodsza, kochana siostra wspaniałomyślnie poinformowała rodziców o dokonanym manewrze...

To jak narazie tyle z moich głupich wyczynów. Pewnie jeszcze będę mogła wymienić kilka, ale jakoś nie przychodzi mi nic do głowy teraz.

(PS. wyczyn koleżanki: jechałam z nią i żadna z nas nie zauważyła, że N. jedzie przez jakieś pół kilometra-kilometr z zaciągniętym hamulcem ręcznym! :P fajnie potem powiedziała N. : to juz teraz wiem dlaczego mi tak jakoś ciężko się jechało!:P hehe ciekawie też wspominam akcję, jak nam sie kiedyś rozładował akumulator jak pojehałyśmy na dyskotekę - 4 rano, a my nie wiemy co robić, bo samochód nie chce odpalić... :D na szczęście mamy wspaniałomyślnych kolegów:D)
Być kobietą to straszne trudne zajęcie,
bo polega ono głównie na zadawaniu się z mężczyzną :P
ja:)
 
Posty: 39
Dołączył(a): piątek 29 września 2006, 16:04
Lokalizacja: Białystok (dokładnie okolice Białeostoku:P)

Postprzez scorpio44 » piątek 23 marca 2007, 14:25

ja:) napisał(a):(PS. wyczyn koleżanki: jechałam z nią i żadna z nas nie zauważyła, że N. jedzie przez jakieś pół kilometra-kilometr z zaciągniętym hamulcem ręcznym! :P fajnie potem powiedziała N. : to juz teraz wiem dlaczego mi tak jakoś ciężko się jechało!:P

Mój qmpel na jednym z egzaminów zrobił tak łuk. :D Egzaminu co prawda nie zdał, ale łuk wtedy zaliczył, bo egzaminator się nie zorientował, że jechał na ręcznym. Za to kumpel się w końcu zorientował, a potem powiedział mi mniej więcej to, co Twoja koleżanka. ;) :D
Jazdę mojego dziadka na ręcznym już gdzieś opisywałem, więc nie chcę się powtarzać (chociaż zdążyłem się zorientować, że ma on na naszym forum swój fanklub :D :D :D).

A co do moich "głupot", to różne drobne (również takie, za które sam do siebie mam pretensje, a nikt inny nawet nie zwróciłby na to uwagi) popełniam, przyznaję, wcale nie tak rzadko. Ale próbując sobie przypomnieć jakąś taką poważniejszą, to nic konkretnego mi (przynajmniej w tym momencie) nie przychodzi do głowy. No może ze dwie sytuacje z wyprzedzaniem, kiedy lekko przeceniłem możliwości swojego malfera i manewr trwał za długo lub ledwo zdążyłem.

EDIT: Przepraszam, przypomniałem sobie swoją jedną. Debilna decyzja próby wyhamowania przed żółtym światłem z niemałej prędkości na bardzo mokrej nawierzchni. W efekcie wyhamować i tak mi się nie udało, a jadący za mną uciekł na lewo, boby we mnie wjechał.
scorpio44
 
Posty: 6964
Dołączył(a): piątek 05 lipca 2002, 11:54
Lokalizacja: Elbląg

Postprzez 4est » piątek 23 marca 2007, 16:17

Hmmm U mnie nie było większych głupot :lol: kiedyś stałem w korku na światłach na lekkim wzniesieniu którego nawet nie było widać. Była to pora zimowa i cholernie szyby mi parowały :evil: Więc w tym korku wziołem sie za czyszczenie szyb i chyba jakoś ,,przypadkowo'' puściłem noge z hamulca, oczywiście cały czas wycieram szyby do okoła, nagle zaraz słysze jakieś udezenie :D podnosze głowę i widze że sie zatrzymałem za zielonym tico hehe
Dziadziu wyleciał z auta i zaczoł robić szum jakbym conajmniej mu pół auta skasował. Oczywiście nic sie nie stało nawet sie zdeżak nie wgniótł,ani jego ani mój, no moze jakaś ryska była. POwiedziałem dziadkowi że sie spiesze i niech sobie daruje, bo w końcu stoimy na światłach i ruch tamujemy, i nie bedziemy sie jakimis duperelami martwić,i tak to się skończyło.
Radze wszystkim: trzymajcie zawsze nogę na tym hamulcu albo chociaż ręczny zaciągnijcie, uchroni to was od zbędnych problemów :D :wink:
ŚMIERĆ ZAWSZE WSIADA RAZEM Z NAMI DO AUTA I CIERPLIWIE CZEKA
Avatar użytkownika
4est
 
Posty: 150
Dołączył(a): sobota 17 lutego 2007, 17:12
Lokalizacja: RJA

Postprzez Pinhead » sobota 24 marca 2007, 04:06

Troche lat temu dałem się zagadać pasażerowi (matce). Konkretnie to nie była rozmowa ale kłutnia i to o taką bzdure jak problem kto ma wyłaczyć lampke wewnętrzną. Matka nie umiała jej wyłączył i troche mi się wydzierała koło ucha a ja niestety uległem i zajołem się lampką (która przy okazji troche mi świeciła po oczach a była noc). Niestety w tej samej chwili jakiś idiota próbował wymusić pierwszeństwo wchodząc na pasy kiedy wyjść nie powinien. Był śnieg, nie udało mi sie wychamować ale za to pieszemu udało się odskoczyć. W razie potrącenia była by moja wina i nic by mnie nie usprawiedliwiało. To nauczyło mnie pewnych zasad podczas kierowania. Pasażer nie rządzi. Nawet jeśli jest właścicielem samochodu (jechałem wtedy autem matki).
Pozdrawiam
Pinhead
Avatar użytkownika
Pinhead
 
Posty: 1320
Dołączył(a): poniedziałek 20 listopada 2006, 07:34

Postprzez scorpio44 » sobota 24 marca 2007, 23:32

Pinhead, ja uważam, że w sytuacji, którą opisujesz, największą głupotą to była jednak zapalona wewnętrzna lampka podczas jazdy po ciemku. ;) Wewnątrz samochodu w nocy nic nie ma prawa świecić, bo światło wewnątrz dość skutecznie sprawia, że gorzej widzi się drogę.
scorpio44
 
Posty: 6964
Dołączył(a): piątek 05 lipca 2002, 11:54
Lokalizacja: Elbląg

Postprzez Pinhead » sobota 24 marca 2007, 23:49

Wiem. Lampke właczył pasażer i nie umiał jej wyłaczyć.
Pozdrawiam
Pinhead
Avatar użytkownika
Pinhead
 
Posty: 1320
Dołączył(a): poniedziałek 20 listopada 2006, 07:34

Postprzez miss tq » niedziela 01 kwietnia 2007, 18:57

kiedys na egzaminie nie zdałam z powodu tak wydawałoby sie głupiego ze długo nie mogłam sobie tego wybaczyć... - wjeżdżałam juz w brame WORDu uszcześliwiona, (zdałam! - mysle w duchu :)) wtem przebiega mi przed maską jakis chłopak, ja na hamulce. samochód gasnie... konsternacja, jestem na wzniesieniu, odpalam - gasnie, odpalam - staczam się, gasnie... czuje jak nogi mi drżą jak galareta, ręce tez, suchosc w ustach, stres mnie zżera od środka.. a egzaminator: przykro mi nie zdane samochód juz trzeci raz pani zgasł... czułam sie po tym incydencie fatalnie :)) byłam już w bramie WORDU po przejechaniu dzielnie 40 minut na miescie.... :oops: dobrze że to już dawno i nie prawda ;)))) !!!
"nie jest możliwe, aby nagle wszystkie światła na twojej drodze zaświeciły na zielono" - dosłownie i w przenośni ;)

kierowca początkujący...
Avatar użytkownika
miss tq
 
Posty: 57
Dołączył(a): niedziela 09 lipca 2006, 14:05

Następna strona

Powrót do Sytuacje na drodze

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 34 gości