Calypso napisał(a):U mnie przyczyna jest jeszcze bardziej złożona. Bo ja mam takie odczucie, że poprostu nie zdam i koniec, że to nie jest w zasięgu moich możliwości. A stres na egzaminie to nie jest taki zwykły stres, tylko uczucie, że poprostu sobie nie poradzę.......
Calypso - powiem jedno - to taki paradoks egzaminu na prawo jazdy - jakbyś nie był dobry za kółkiem, Twoje nastawienie do egzaminu ("i tak nie zdam") - prowokuje Twoje błędy - to działa trochę jak samospełniająca się przepowiednia - mówisz sobie, że nie zdasz i chcąc nie chcąć doprowadzasz do oblania egzaminu. Pierwsza rzecz musisz zmienić nastawienie. Wem, że brzmi łatwo, a trudniej jest zrobić, ale z takim nastawieniem sam sobie utrudniasz sprawę. Miałam podobny do Ciebie problem - pierwszy instrutkor skutecznie wbił we mnie przekonanie, że nawet nie warto mnie uczyć, bo i tak nie będzie ze mnie kierowcy, co za tym idzie też się zbytnio do tego instruowania nie przykładał. Kolejny instruktor musiał wykonać kawał roboty, żeby po pierwsze przekonać mnie, że JA TEŻ MOGĘ zostać kierowcą, że mogę zdać egzamin i że on mnie do tego egzaminu przygotuje. Jakimś cudem mu się udało, choć idąc na egzamin szłam własnie z poczuciem, że to się nie uda, że nie ma szans na zdanie egzaminu, że przecież ludzie jeżdzą dużo lepiej ode mnie i nie zdają i gdybym trzymała się tylko tego przekonania to pewnie też bym oblała. Wystarczyło po prostu zmienić trochę nastawienie (co i Tobie radzę spróbować) - idąc na egzamin myślałam, że nie mam nic do stracenia (no oprócz 116 złotych;), nikt nie wierzy, że zdam, nikt na mnie nie liczy, musiałam pozostawić w kącie to właśnie ambicjonalne podejście do prawka i uświadomić sobie, że jak nie zdam to nie zwali się świat, a egzaminator mnie nie zamorduje. No i poszłam z nastawieniem, że zdam i to za pierwszym razem... na złość pierwszemu instruktorowi i temu jego "z prawkiem to Ty sobie daj spokój" - takie podejście pomogło dużo bardziej niż przewidywanie, na czym dziś obleje i myślenie o tym, że znów trzeba wrócić do domu na tarczy a nie z tarczą. Znajdź sobie jakiś cel, zmień priorytety - po co chcesz to prawko, co ono Ci da i przede wszystkim dla kogo je robisz? Dla pierwszego instruktora? Dla rodziny? Do pracy? Nie, dla siebie, a to czy zdasz za 1 czy za 10 nie ma zanczenia - bylebyś był potem rozsądnym kierowcą i szanował innych użytkowników dróg. Nie musisz nikomu nic udowadniać (sobie też nie), jedyne co musisz - to pojechać tak, jak potrafisz najlepiej, a jak nie za tym, to za następnym razem.
I jeszcze jedno - stres na egzaminie wcale nie wyklucza bycia dobrym kierowcą w przyszłości. Ja na egzaminie się nie denerwowałam, po prostu wsiadając do auta - cały stres ulotnił się niczym wypuszczone z balona powietrze (w końcu nie miałam nic do stracenia :wink: ), swoją pierwszą w życiu jazdą też się nie denerwowałam (pewnie efekt adrenaliny), ale po kilku jazdach stres przyszedł i jest ilekroć wsiadam do auta, może już mniejszy z każdym kilometrem ale jest. To, że się stresujesz na egzaminie nie oznacza, że będziesz złym kierowcą, ale jeśli nie opanujesz stresu - egzaminator może "nie chcieć" Ci dać tego prawka - w końcu sam pewnie nie chciałbyś wypuścić na drogi, po których uczęszczają Twoje dzieci i Twoi znajomi kogoś, kto trzęsie się za kierownicą niczym osika. Poszukaj może takiego instruktora, który pozwoli Ci uwierzyć, że możesz zdać ten egzamin i zaszczepi w Tobie trochę nadziei.
Wytrwałości i wiary życzę.