przez Driver'ka » niedziela 28 października 2007, 18:53
Ja też miałam w czasie kursu wiele zabawnych sytuacji. Wszystkich rzecz jasna nie pamiętam, ale trochę ich było na pewno (wiadomo jak to jest, kiedy się człowiek czegoś uczy ;P ), tym bardziej, że miałam instruktora który bez przerwy o czymś nawijał i sypał żartami (zwłaszcza zboczonymi ;P ) jak z rękawa. Poza tym lubił się wygłupiać, więc już sam ten fakt zaliczam do śmiesznych sytuacji w czasie kursu :D
Najbardziej chyba w pamięć mi zapadła sytuacja, kiedy jechałam w deszczu poza miasto. W aucie duszno, to uchyliłam sobie okno i tak spokojnie jechałam. Akurat wyjeżdżaliśmy już z miasta i była fatalnej jakości droga - dużo dziur i wielkich kałuż.
Spojrzałam w pewnym momencie w tylne lusterko i widzę, że jakiś TIR się za mną czai i będzie pewnie zaraz mnie wyprzedzał. I faktycznie po chwili widzę, że mnie zaczyna wyprzedzać. Na wyskości mojego okna jak mi nie chlustnął kałużą prosto w twarz! :D Cała mokra byłam od czuba głowy po spodnie :D A instruktor jak nie parsknął śmiechem! Mówi do mnie: "Hahaha! Ja wiedziałem, że tak będzie i specjalnie Ci nie powiedziałem! Ale dobrze, że nie spanikowałaś i nie puściłaś kierownicy :D "
Inna sytuacja, to jak zbliżałam się do skrzyżowania i miałam skręcić na nim w lewo. Ale zanim dojechałam jeszcze do świateł, zauważyliśmy z instruktorem, że z lewej strony jedzie całe mnóstwo starych motocykli (bo tego dnia był jakiś zlot). Instruktorowi szczena oczywiście opadła i krzyczy do mnie "Zatrzymaj się, zatrzymaj, musze to zobaczyć! Ale bajer!" Kazał mi się zatrzymać na przed światłami mimo, że miałam zielone i mogłam jechać ;P Za nami nikt nie jechał, więc mogłam się zatrzymać (na szczęście po chwili zapaliło się dla mnie czerwone, a zielone dla motocyklistów) ;) Poczekaliśmy więc, aż te całe mnóstwo motocykli przejedzie przed nami i po chwili instruktor mówi: "Dobra, a teraz za nimi! Szybko, szybko, musimy ich dogonić bo nam uciekną! Dołączamy do zlotu?! :D " No i cała frajda była, bo goniliśmy tych motocyklistów spory kawałek i mieliśmy z instruktorem niesamowity ubaw ;P
Jeszcze inna zabawna sytuacja, jak uczyłam się parkowania prostopadłego tyłem między dwoma samochodami na parkingu pod Tesco. Więc ćwiczymy, ćwiczymy to parkowanie z różnym skutkiem, raz lepiej, raz gorzej, czasem bez większych błędów. Nie zauważyliśmy w którymś momencie, że wróciła z zakupów właścicielka jednego z samochodów (akurat tego bardziej wypasionego ;) ). I ja sobie spokojnie cofam, idzie mi dobrze, instruktor trzyma rękę na pulsie, a tu nagle słyszymy paniczny klakson owej właścicielki. Odwracamy się, a babka przerażenie w oczach, że zaraz jej pewnie samochód porysuję :D Uciekła stamtąd w mgnieniu oka aż się kurzyło ;P Instruktor się śmieje i mówi: "No i gdzie tu ćwiczyć parkowanie jak ludzie tylko elkę zobaczą, to od razu uciekają!" ;P
Przypomniała mi się jeszcze jedna sytuacja z której miałam ubaw jak nie wiem co. Taki żarcik sytuacyjny z tego wyszedł. Może napiszę najpierw, że mój ulubiony instruktor - instruktor prowadzący, to ten co tak sypał (i sypie nadal) zboczonymi żartami i dwuznacznymi tekstami ;P Tego akurat dnia miałam jazdę z instruktorem, którego za bardzo nie lubiłam, bo straszny z niego gbur był - ot człowiek wiecznie ze wszystkiego niezadowolony, z którym nawet nie szło pogadać w czasie jazd. Więc wyjechaliśmy sobie o pełnej godzinie na miasto, a przed nami jechała elka w której siedział mój instruktor prowadzący. I tak jechałam za nim dość długo i w końcu spotkaliśmy się na skrzyżowaniu na którym on jechał chyba prosto, a ja skręcałam w prawo na światłach. Elka którą jechałam stała może z metr, półtora bliżej świateł niż elka, którą jechał mój instruktor, więc miałam właściwie przy swoich drzwiach maskę drugiej elki. Okna oczywiście otwarte na maxa, bo to lato i upały. Po chwili słyszę, że mój instruktor wychyla się przez swoje okno i coś tam krzyczy do nas. Z tego co pamiętam pytał się, czy nie mamy czegoś pożyczyć ;P To ja mu odkrzykuję, że niestety nie mamy. O jakąś żarówkę mu chodziło o ile dobrze pamiętam ;P A trzymałam jedną rękę na dźwigni do zmiany biegów, bo już szykowałam się, żeby wrzucić jedynkę i za chwilę ruszyć jak się zapali warunkowa strzałka, albo zielone światło, a drugą rękę na kierownicy. Nagle mój instruktor do mnie krzyczy na całą ulicę z wielce zszokowaną miną: "A gdzie Ty trzymasz tą prawą rękę?!" Więc odkrzykuję: "Tutaj!" i pokazuję mu przez okno prawą rękę. A on na to: "Acha, to dobrze, bo już myślałem, że gdzie indziej..." i mi pokazuje gestem głowy na instruktora siedzącego obok mnie, a ja w brecht. Instruktor gbur raptem się ocknął na mój śmiech i się pyta o co chodzi. Oczywiście odpowiedziałam mu, że nic, bo pewnie by się obraził jakby się dowiedział o co biega ;P
