przez Khay » wtorek 18 listopada 2008, 01:02
Różnie to bywa... Dwa razy brałem kogoś na stopa. Za pierwszym razem całkiem miło (mimo paskudnej pory - 5 rano... grrr). Starszy pan jechał do Wwy do roboty, Podzieliliśmy się wrażeniami z wychowywania latorośli, on nieco z "dystansu", ja na świeżo.
Za drugim razem trafił mi się młody gość, ale ciężko się było dogadać... Więc choć dystans krótki, pora przyjemna do jazdy - to jednak odetchnąłem jak już wysiadł. ;)
Raz jeden się nie zatrzymałem jak ktoś na mnie "machał". Uzasadnienia znaleźć nie potrafię. Chyba zwyczajnie chciałem jechać samotnie i nie chciało mi się sprzątać syfu z siedzenia pasażera. ;) A że trasa ruchliwa - wiedziałem, że jak nie ja - to ktoś inny się zatrzyma.
Pozdrawiam
Khay