Mam pytanie czysto teoretyczne.
Sytuacja:
Zdaję egzamin w dużym, ruchliwym mieście. Jade drogą główną - po 2 (lub 3) pasy oddzielone pasem zieleni. Mam zjechać z drogi głównej w lewo na skrzyżowaniu. Skrzyżowanie ma sygnalizacje świetlną, ale nie kierunkową. Nie mam więc nigdy "czystej" sytuacji. Daje kierunkowskaz w lewo... i co?
1. Podjeżdżam za sygnalizator, za światla, ustawiam się do skrętu i czekam aż tamci jadący z naprzeciwka na wprost będą mieli czerwone (bo inaczej sie nie wcisne - za duży ruch). No i popełniam tym samym błąd - wjechałem na skrzyżowanie nie mogąc z niego odrazu zjechać (czekałem na środku aż zmienią sie światła).
2. Czekam aż będzie wolne z naprzeciwka - więc stoje na zielonym (klaksony, klaksony, klaksony :) ), ruch jest za duży, więc światło sie zmienia na czerwone. No i stoje dalej. Zielone - za duży ruch. Czerwone. itd. NO czyli też oblewam bo blokuje ruch, a ze skrzywoania sie rusze okolo 17 jak sie w miescie zrobi luzniej:)
I prosze nie mowcie, ze zawsze znajdzie sie miejsce ze bede mial zielone i auta z naprzeciwka chwilowo nie beda jechac, bo w miastach sa takie skrzyzowania, ze NIGDY nie bedzie wolne.
Czy zna ktos prawidłowe (tzn do zastosowania na egzaminie) wyjście z sytuacji?
pozdrawiam