przez ja:D » wtorek 12 maja 2009, 14:24
No to wyliczamy:
-gasł mi notorycznie, na każdej jeździe, na początku było ok a potem kiedy już byłam uchachana, że w końcu jeżdżę jak człowiek fundowałam sobie kubeł zimnej wody...najczęściej było tak: "nooo, w końcu się nauczyłaś ruszać tak,żeby ci nie zgasł" i wtedy bach !! Egzamin to tak naprawdę pierwsza jazda, na której mi nie zgasł...Wstyd się przyznać ale chyba mam jakiś feler z lewą nogą :D :oops: :oops:
-niezatrzymywanie się na STOP-ie...No bo przecież skoro zwolniłam i widzę,że nic nie jedzie, to co się będę niepotrzebnie zatrzymywać :wink:
-raz pomyliłam hamulec z gazem.Skrzyżowanie równorzędne ale się jakoś zagapiłam, zamyśliłam i jak już byłam na skrzyzowaniu, to zaczęłam się zastanawiać czy wcześniej nie stał przypadkiem jakiś znak. Z prawej jechało auto, ja szybkie pytanie "równorzędne??" "tak" no i chciałm zahamować..Ale mi nie poszło, hamował instruktor
co by tu jeszcze... :roll:
-czy to,że na początku byłam tak przerażona i jeździłam jak pierdoła tez się liczy :?: :D
-jazda za blisko prawej krawędzi, zaliczałam studzienki kanalizacyjne albo jechałam na lusterka, jeśli stały jakieś auta...albo jazda zbyt blisko osi jezdni, najczęściej przy skręcaniu
-no i plac - masakra...nie mogłam się połapać ale kiedy już przerobiłam wszystkie "a co by było, gdybym...skręciła tu albo tam, wyprostowała wcześniej itp?" nie miałam problemów
-raz mialam skręcić w lewo a zawróciłam i raz miałam zawrócić a skręciłam w lewo..ale wszystko z prawidłowego pasa ruchu :wink:
-aaaaaaaa, przy nakazie jazdy w lewo tak sobie kombinowałam: droga jednokierunkowa, to w lewo skręcamy z lewego pasa ale że mamy nakaz jazdy w lewo to z pasa prawego..I tak mi ten prawy utkwił w pamięci, że zamiast lewego włączyła prawy kierunkowskaz :wink:
Notorycznie nie stosowałam się do poleceń instruktora. Jak mówił "gazu" to ja nadal jechałam po swojemu, jak kazał skręcać, to ja czekałam do czasu aż sama będe pewna tej decyzji...Mój opór na wiedzę to nie ze złośliwości :D Po prostu żeby sie czegoś nauczyć musze sama to przerobić od początku do końca..Poza tym na egzaminie nie byłoby instruktora, który by mi powiedział "skręcaj, teraz możesz" :wink:
-a no i sławna górka. Na placu ruszanie z recznego ok, na mieście ruszanie pod górę w jakimś mniej uczęszczanym miejscu i z ręcznego i z roboczego tez bajka, mimo że górka pokaźna..Ale na skrzyżowaniu czy przy wyjeździe z podporządkowanej na główną- tragedia..Tak bardzo koncentrowałam się na tym,żeby mi wyszło i żeby nie było wstydu, że..zazwyczaj nie wychodziło :oops:
I o wielkie dziwo, mimo tylu błedów na jazdach, na egzaminie nie było tragedii :wink: I mimo,że przed każdą jazdą miałam stresa, to teraz mysle o nich z sentymentem i chętnie przejechałabym jeszcze z 5 godzin w elce :D