przez val » poniedziałek 15 lutego 2010, 16:35
zdawałam dzisiaj, (teoria zero bólu 18/18) ale jazda... Wycyrklowałam sobie żeby zdawać na śniegu i było (prawie dobrze) - pierwszy raz, 30 godzin jazdy, wczesniej nigdy za kółkiem i zdałam, chociaż łatwo nie było.
Losowanko - światło wsteczne i płyn hamulcowy (szybkie przypomnienie który to, bo zawsze mi się mylił z chłodnicowym) i do samochodu.
MMM.. cóż za przyjemność, gaz leciutko wchodzi, sprzęgło idealnie - nowy samochód, to czym tu się stresować, że zgaśnie? Łuk wyszedł - jechałam wolniuteńko, tak żeby się tylko toczył - idealnie. Górka, ze stresu noga mi się ześlizgnęła ze sprzęgła - zgasł ;( Błąd, ale za drugim razem poszłoo... oczywiście w ostatniej chwili do końca opuściłam ręczny, ale udało się :D Nie mogłam uwierzyć, że jedziemy na miasto.
Na mieście jak na mieście, dużo samochodów, ale ludzie uprzejmi, przepuszczają, nie robią problemów ani zbyt wielkich świństw - wiadomo - pojazd egzaminacyjny. Wiewiórczą w prawo, na skrzyżowaniu z tą ulicą ruchliwą, gdzie mnóstwo tirów w lewo. Pierwsza buka, stoje i stoję... widzę że się zaczyna instruktor niecieprliwic, ale co ja poradzę. W końcu pojechałam. Później branickiego lajcik... błąd (bo tam nie ma namalowanych pasów :/ i czasem nie bardzo wiadomo, gdzie się jedzie). Zmiana pasa bez kierunku.. uhh. Nic to jedziem dalej. na rondzie przy pałacowej w lewo a później na legionowa i plac uniwersytecki, tak bardzo miło się pan zachował i dokładnie mi wyjaśnił gdzie mam jechać, chociaż umiałam tam jeździć idealnie, (na sucho, na głos sobie powtarzałam co trzeba robic po czym i w jakim przypadku ;) - pomaga ) później to czego się obawialam... parkowanie na tej jednokierunkowej :( na szczęście po skosie, nie było zbyt wielkich hałd, więc poszło gładko. później w lewo i tu potroilam uwagę, bo WSZYSCY kierowcy stamtąd źle wyjeżdżali - stawali przy prawej stronie (wprawdzie i tak nie dało się nigdzie więcej stamtąd wyjechać - nastawiane samochodów po bokach, że az strach) ale mimo wszystko. Stanęłam sobie grzecznie przy lewej. Pojechałam. Ok. Następny stres, oby nie kazał w lewo, oby nie kazał w lewo (w legionową). Ha! proszę w prawo. No to luzik. Ale kazał zawrocić. Kurde, stoimy i stoimy, tam jest bardzo ruchliwie i auta jadą szybko, stoimy, gośc zaczyna sie wkurzać i coś tam przebąkuje o dynamice jazdy, ale odpowiadam, że w tych warunkach (chlapa, slisko) wolę jeździć wolniej i bezpieczniej niż szybko i bezmyślnie. Ale zaczęłam się bać... A bo to wiadomo? Pamiętałam o tym, że takie stanie co najwyżej może mi uznać jako błąd - a wymuszenie zakończyło by egzamin - więc stoję i czekam ;) W końcu, pojechaliśmy. Uf. nic nie powiedział. dalej w Skłodowskiej na rondzie przy filharmonii w lewo, pięknie, zasypana cała jezdnia z 2 pasów zrobił sie 1,5 :P Mówię więc mu, że muszę najechać na ciągłą żeby nie wjechać w zaspę ;) Odpowiada tylko "skoro Pani musi", muszę więc jadę. póxniej już spoczko. prosto, na branickiego w prawo (nakaz jazdy) dalej prosto, hamowanie w ustalonym miejscu po rozpędzeniu się - dobrze. i wracamy czuje że wracamy do ośrodka. i faktycznie, tylko jeszcze po drodze tuz obok wiewiórczej skręcam w lewo. Hałdy niemiłosiernie - strach w oczach - instruktor coś tam ostrzegał przed tą uliczką, ale nie pamiętam, dawno to było. Ups. wolniutko, uważnie patrzę na znaki, każe zwaracać z wykorzystaniem infrastruktury. Uh... Hałdy!! ale jakoś zakręcam, wyjeżdzam choć z wieeelkim bólem, bo ślisko i dużo sniegu. Instruktor ma dziwną minę, coraz bardziej się boję. Jedziemy do WORDU. Huraaa zdany za pierwszym razem! :D Szczęscie niesamowite.
Ale bardzo sie pilnowałam, szczególnie żeby nie wjeżdżać na przejścia i skrzyżowania jak nie ma miejsca, raz o mało co brakowało a utknęłabym na środku, ale na szczęście ruszyli w momencie gdy dojeżdżałam do ostatniego auta. Eh. Fart.
No i zdane :)
Pan dośc młody, całkiem sympatyczny, stres ogromny, usmiech na twarzy pomógł.
Życzę wszystkim podobnych wrażeń :)