Okej, dzisiaj zdawalem egzamin, byl to moj 1 raz. Wszystko poszlo ok, luk, gorka i te sprawy.
Wyjezdzamy na miasto, jezdzimy jakis czas i przystepujemy do parkowania: Egzaminator wydaje polecenie: prosze zaparkowac rownolegle miedzy samochodem X i Y, okej wjezdzam sobie przodem, poniewaz jest duzo miejsca, reczy, luz, wszystko ok. Egzaminator mowi: no to zaparkujemy sobie jeszze raz rownolegle. Okej ja wyjezdam, zaspy takie, ze nie da sie ruszyc, po jakims czasie udaje sie, parkuje znowu przodem miedzy jendym a drugim samochodem z racji mega duzy odstepow. Egzaminator w tym momencie mowi, ze egzamin nie zostaje zaliczony i pyta sie czy chce sobie jeszcze pojezdzic 40 minut ....
Teraz juz wiem ze powinien parkowac tylem, jednakze polecenie nie bylo sprecyzowane. Jak oceniacie powyzsza sytuacje?