Witam
Kilka lat temu zdałem za drugim razem na prawo jazdy. Niestety nie jeździłem potem prawie w ogóle samochodem. Dziś znalazłem pracę w której wymagają jeżdżenia autem a ja po prostu nie potrafię. Tzn niby kierować potrafię biegi zmieniać, ale już sprzęgłem nie potrafię aż tak dobrze operować i samochód "rwie" przy zmianie biegów i tak dalej, zapomniałem jak się włącza światła. Na drodze na mieście nawet boję się wyjechać bo zaraz na mnie inni kierowcy trąbią a ja nawet nie wiem dlaczego. Np. kiedyś jechałem samochodem i jechałem z bocznej ulicy w kierunku ronda a że było rozwidlenie jedno w lewo drugie w prawo więc włączyłem kierunkowskaz w lewo bo w lewo się wjeżdżało na rondo. To wtedy jakiś koleś mnie otrąbił, spojrzałem na niego przez szybę, był strasznie zdenerwowany, wręcz kipiał, coś krzyczał, przeklinał, wyzywał. Doprawdy nie wiem skąd w ludziach tyle złości i nienawiści. Kiedyś widziałem jak dwóch kierowców się pobiło, była jakaś sytuacja na drodze, nie wiem który z nich zawinił ale wyskoczyli i zaczęli się bić. Dla mnie to chore. Ale wróćmy do tematu. Ja nawet zapomniałem część znaków z zasad pierwszeństwa przejazdu, z tym pierwszeństwem mam największy problem. Czasami na ulicy są dziwnie narysowane strzałki i nie wiem którym pasem jechać. Tragedia. W dodatku te obszary ze strzałkami są niekiedy bardzo wąskie. Często po prostu jestem zdruzgotany, tracę zmysły, nie mogę kierować, nie wiem gdzie parkować, po prostu jestem lewus do jazdy. Boję się że spowoduję wypadek, rozbiję auto, zabiję się albo kogoś, będę musiał płacić za naprawę auta, tłumaczyć się, wysłuchiwać darcia ryja przełożonego. Nie potrafię się skoncentrować na jeździe, nie mam podzielności uwagi, mam nerwicę. Chciałbym żeby to się zmieniło ale nie wiem co mam zrobić. W tej nowej pracy chcą mnie za kilka dni posadzić za kółko, nie wiem czy się zgodzę. Będę chyba musiał zrezygnować z tej pracy. Mam jeszcze inną pracę i tam nie trzeba jeździć autem ale gorzej bo trzeba codziennie daleko dojeżdżać pociągiem i w sobotę i w niedzielę często też.
Ech... szkoda gadać