Moim zdaniem sprawa również jest prosta. Zatrzymanie w związku z sygnałem czy to czerwonym, czy żółtym, ma nastąpić przed prostokątną linią zatrzymania, która znajduje się przed tym głównym sygnalizatorem po prawej. Sygnalizator wiszący jest tylko potwierdzeniem i w pewnych sytuacjach ułatwiaczem zauważenia tego, co znajduje się na głównym. Jeżeli kolega przejechał pierwszy sygnalizator na zielonym
(lub nawet na wczesnym żółtym, kiedy nie mógł się już zatrzymać bez gwałŧownego hamowania - no ale to, jak wiadomo, zawsze będzie dyskusyjne), to wskazanie górnego ma prawo już w tym momencie w ogóle go nie interesować! Prawidłowo przejechał sygnalizator i ma prawo opuścić skrzyżowanie. W świetle przepisów nie istnieje w ogóle coś takiego, jak zatrzymywanie się gdzieś na środku (pomiędzy przejściem a drogą poprzeczną), choć w życiu przyjęło się tak robić. Trójkąty zatrzymania - jak już ktoś wspomniał - obowiązują jak nie działa sygnalizacja.
Cały wywód Dylka mógłby być słuszny, gdyby chodziło o żółte na tym pierwszym sygnalizatorze.
Cyberix napisał(a):Dziwne. Podchodziłeś do egzaminu i nie potrafisz rozróżnić sygnalizacji S1, od S2 i od S3 żeby prawidłowo ocenić kiedy skrzyżowanie jest kolizyjne a kiedy nie jest? No to gratuluje, że ukończyłeś kurs.
Dziwne to jest to, że jeździsz po polskich drogach i nigdy nie spotkałeś się ze skrętem bezkolizyjnym pomimo S-1 (a z relacji kolegi widać, że jak najbardziej odróżnia sygnalizatory, tylko występuje tu właśnie tego typu organizacja ruchu), ale przede wszystkim to, że dla Ciebie czymś dziwnym jest przesunięty dalej wiszący sygnalizator - co akurat jest absolutną codziennością.
Lith ==> czego nie rozumiesz?

Jarons dobrze podsumował sens takiej organizacji ruchu, jak bezkolizyjny skręt w lewo pomimo sygnalizatora S-1 - można wtedy zawracać.