
Stwierdziłem ostatnio, że nie do końca ogarniam pewną rzecz. Tak ściślej mówiąc, to do niedawna myślałem, że wszystko o tym wiem, ale ogłupiło mnie w tym względzie chyba to, że za dużo na ten temat w necie ostatnio czytałem i za dużo zaskakujących dla mnie informacji znalazłem.

Chodzi o zawartość alkoholu we krwi, a konkretnie zależność między ‰ we krwi a mg w wydychanym powietrzu. Wiadomo powszechnie, że po przemnożeniu wskazań alkomatu (w mg) przez 2,1 wyliczymy, ile znajduje się ‰ we krwi. Wiadomo też, że po jakimś tam czasie od spożycia (czas ten zależy od bardzo wielu różnych czynników, nie o to teraz chodzi - można go w każdym razie szacunkowo wyliczyć) alkomat pokaże nam 0,00. Dla przykładu po wypiciu jednego piwa będzie to ok. 3 h. I to wszystko chyba prawda.

Znalazłem jednak w necie wiele opinii, że alkohol (nawet po wypiciu tego jednego głupiego piwa) zawsze zostaje we krwi jeszcze wiele, wiele godzin po spożyciu (często czytałem, że 24 h, a czasami że nawet jeszcze dłużej!), pomimo że w wydychanym powietrzu już go dawno nie będzie i alkomat pokaże trzy zera.
Gdzieś czytałem też (to akurat chyba z jakiegoś forum dyskusyjnego, czyli pisał zwykły szary człowieczek), że jeżeli piliśmy większą ilość alkoholu, po czym minęło ileś tam godzin i w wydychanym nie mamy już nic, to sprawa wygląda tak, że przy zwykłej kontroli trzeźwości jesteśmy czyści (bo alkomat pokaże trzy zera), ale jeżeli np. będziemy mieli wypadek i nie będziemy dmuchać, tylko zbadają nam krew, to mamy pozamiatane, bo we krwi sporo alkoholu jeszcze będzie.
Moim zdaniem to wszystko to jakieś wierutne bzdury, ale przyznaję, że trochę już z tego wszystkiego zgłupiałem.

Podsumowując, może zadam na koniec konkretne pytanie. Czy istnieje taka możliwość, że w wydychanym powietrzu nie mamy już nic, a we krwi mamy promile? Moim zdaniem nie! Dla porządku dodajmy, że odwrotnie jak najbardziej (tyle że góra 15 minut).
