Nauka jazdy - Co jest ze mną nie tak ?

W tym miejscu zamieszczamy posty związane z egzaminami

Moderatorzy: ella, klebek

Nauka jazdy - Co jest ze mną nie tak ?

Postprzez voidstriker » wtorek 03 maja 2011, 21:29

Moja historia z prawem jazdy zaczęła się ok. 2 lat temu.
(Co z resztą jest plamą na honorze do dzis bo każdy mi to wypomina "ile można robić to prawko... itd... itd").

Zapisałem się na kurs - chyba bardziej dlatego że cisnęla na mnie rodzina (mam być pierwszą osobą która ma prawko w rodzinie).
Najpierw była teoria - 2 tygodnie - 10 dni po godzinie i wyszło 10 godzin standardowo.
Do dziś pamiętam co mówił nam wykładowca - a było to dość ciekawe patrząc z mojej perspektywy teraz.
Tłumaczył nam że dla niektórych tempo na wykładach będzie zbyt wolne, dla niektórych wręcz odwrotnie - zbyt szybkie.
Podobnie mówił o samej nauki jazdy ("niektórzy z was bedą się czuć że chcą stąd uciec, ale wiedzcie że bardzo wielu ludzi tak
ma i nie jesteście gorsi"). No i jak dla mnie - wykłady były sporą ... stratą czasu ? 10godz nienadrabiania nad innymi.
Tempo było chyba normalne - ale dla mnie bez sensu - nie potrafiłem zebrać mysli - naprawdę niewiele się nauczyłem.

I oczywiscie czułem się głupio z tym ze nie robie tego w tempie w jakim robią to inni. Dodatkowo zwiększało to moje
zwątpienie.

Potem oczywiscie jak to jest przyjętę - jazdy. Koles był nawet sympatyczny - zdazylismy się zaprzyjaznic ale co z tego?
Miałem wrazenie ze jezdze na jakims cholernym AUTOPILOCIE - tj nie tak że juz tak dobrze mi szło :). Tylko to że:
"O co tu w sumie chodzi ? niby jadę przed siebie - niby skręcam, prawo lewo ale wógóle nie CZUJE ze jadę, że kontroluje
sytuację". Ot taka przejażdzka bez sensu i bez celu!. Mój kochany instruktor na pierwszej jezdzie wypuscił mnie na miasto.
Tak od razu - a ja miałem ZERO doczynienia z jazdą samochodem. Nikt mnie nie uczył, żaden sąsiad, rodzic, brat czy cholera
wie kto jeszcze. Nie miałem u kogo tego podejrzeć!. Jak sobie teraz o tym mysle - no to gdybym miał obsługiwać statek
kosmiczny to nie byłoby róznicy ! totalny KOSMOS. I wtedy wlasnie - nie powiem nauczyłem się jakichś podstaw (no jazda przed siebie,
kierowanie, zmiana biegów). Potem jeszcze jak rozmawialismy to instruktor kilka razy powtarzał "bo ja to zazwyczaj uczę ludzi którzy już POTRAFIĄ
jeździc - tylko uczą sie ze mną przepisów". I mówił oczywiscie ze "jego nauczył starszy brat". Powtarzał to kilka razy - często też że "nie jeżdze samodzielnie".
Potem kilka takich jazd. Az wyjezdziłem 30 godz. Potem powiedział coś co mnie zbiło. (Moze nie powinienem tak regowac tak sobie teraz mysle).
Ale ZAPROPONOWAŁ MI a wręcz powiedział i uczynił kroki żebym "MOŻE POJEDZIL Z INNYM INSTRUKTOREM". Juz nie mowiac o tym jazdy się niestety rozciągały.

Uczucie ze nie czujesz ze jezdzisz - i ktos ci mówi dwie rzeczy o których pisałem wyzej. To spowodowało głęboką niechęć - i to "rozłażenie się" w jazdach
Czasem przesuwanie/odwoływanie z powodu własnie tej .. "niecheci"? stresu, strachu ? wszystkiego naraz. Ktos powie - sam sobie to załatwiles. Trzeba było
nie uciekać. Hmm nie wiem jak wiekszosc ludzi - ale napewno niektorzy byli w podobnej sytuacji. Moze przynajmniej oni mnie zrozumieją.

Oczywiście jazda na łuku i parkowanie była także na przeklęte "punkciki" - nie na wyczucie "bo ty nie masz jeszcze wyczucia, dopiero starsi kierowcy
je nabywają".

Potem migactwo było też z ich strony - cięzko było znalezc miejsce zeby mnie "upchać" nawet do swojego instruktora. A kiedy miałem trafic do innego
to tez sie okazało ze ma od za.. kursantów i chcieli mnie upychać. Wtedy powiedziałem dosc - zakonczyłem współpracę z tym OSK. Oddali mi papiery i skłamałem
im ze się wybieram do innego miasta - wiec nie bede korzystac z ich usług (teraz sobie mysle ze moglem zagrac w otwarte karty).

I tak się skonczyla pierwsza czesc z jedną firmą... po jakims chyba pół roku spróbowałem z innym osrodkiem.
Lepiej znanym - troche drozszym lepiej ocenianym.
Znaczy się w praktyce miałem za sobą 30godz w starej firmie + ok 20 dodatkowych. Sporo całkiem ktosby powiedział.. i tego nie omieszkał stwierdzić
mój pierwszy instruktor w nowej firmie. Ogolnie miałem ciekawe uczucia - chciałem się bardziej skupić na "ja jestem tu zeby sie nauczyc - tylko ja i samochód
, nie mam się z nikim zaprzyjazniac - jak nie przypasi mi instruktor to nawet lepiej - bo nie mam go lubić!". Z tą myślą było na początku całkiem fajnie.
I nie miałem problemu z "lubieniem" instruktora - z prostego powodu. Na samym początku nie mógł "wyjsc z podziwu" dlaczego człowiek po ok 50 godz jazdy
NIE UMIE JEZDZIC - bo to była prawda - po "wycieczkach" z poprzednim instruktorem NIC NIE UMIAŁEM. Zero byłem w temacie. A nowy oczywiscie wypytywał mnie
o moją motywację - "a moze Ty nie potrzebujesz być kierowcą?, bo wiesz nie kazdy musi nim byc". No super poprostu się czułem. Zwróciłem kolesiowi uwagę
szczerze i bez ogródek że "jeździłem jak na autopilocie" - to za cholerę nie mieściło się mu w głowie o czym ja wogóle mowie?. (Widac on moze tak nie uczył).
voidstriker
 
Posty: 3
Dołączył(a): wtorek 03 maja 2011, 19:42

Re: Nauka jazdy - Co jest ze mną nie tak ?

Postprzez voidstriker » wtorek 03 maja 2011, 21:30

Nie pojezdziłem z nim zbyt długo (tutaj musze zaznaczyć ze chodziło o jego sprawy prywatne - poprostu nie mógl juz potem pracowac przez jakis czas,
i tu nie mam zadnej urazonej dumy ani domysłow :)).

No i następny osobnik - o ja piernicze jak ja się bałem "na kogo teraz trafie?". Jakis gniewny? Mruk? Znowu będzie sobie ze mnie kpił? Ehh...
I czułem się poprostu wniebowzięty jak okazało się ze nic z tych rzeczy. Młody koles (ale nie za młody). Bardzo rzeczowy - sympatyczny.
Wogole opowiadałem mu o moich historiach - rozumiał o co chodzi w "jezdzie na autopilocie". No serio przez sporo czasu byłem wręcz oczarowany.
Sporo się wspolnie nakrytykowalismy o innych osrodkach :).

Rozpisywal rzeczy na kartce - dawał dobre rady (i to takie które do mnie trafiały - np. mialem problem z kierunkami lewa, prawa najbardziej
przy jezdzeniu tyłem to mi poradzil zeby poćwiczyć na zdalnie ster. samochodzikach - co zrobiłem :)).
Ogólnie w dużym stopniu jego sposób nauczania pokrywał się z moim sposobem uczenia :).

Niby wszystko było ok. Ale też do czasu - Bo ja jednak nie nadążałem. Ogolnie jestem pracownikiem biurowym i jezdziłem po pracy - zazwyczaj bezposrednio.
I czasami zmęczenie tak dawało mi się we znaki ze potrafilem popelniac glupie błędy. Nie potrafilem sie skoncentrowac - znowu miałem wrazenie ze tracę
czas - tracę bo nie potrafię się wziasc w garsc na tyle zeby się, cholera jasna czegoś tam nauczyć a nie tylko przejezdzic tą godzinę/dwie.

Instruktor był bardzo otwartym człowiekiem, no i nie powiem było to sympatyczne - ale otwartosc była także przy krytyce. Zwracanie uwagi na błedy
to mnie nie urażało - nawet sobie notowałem jakie popełniam błedy zeby potem ich unikac (to mi takze poradził - ale robilem to juz wczesniej z wlasnej
inicjatywy). Potem jego otwartosc oznaczała się zwykłym "łajaniem i marudzeniem". Niektóre moje zachowania na drodze naprawdę nie były "super".
Wszystko wynikało z niewiedzy + stresu + ogolnego braku swiadomosci. Potem wlasnie jego krytyka - słowa typu "no ale ty nie jestes na pierwszych jazdach,
zeby robic takie bledy" - co to robiło we mnie ? Paskudne uczucie - bo to taka krytyka wynikająca z czego ? że akurat miał zły humor ? ze chciał mi dopiec?.
Ze nie starczyło mu "profesjonalizmu"? Ja niestety jestem z tych ludzi którzy czasem nie "odpyskują" wtedy kiedy trzeba... tylko chowają urazę w sobie
Czułem się jak szmata - a czułem też ze mimo to - mimo tych błedów i tak robie postępy. Bo sama moja "swiadomosc drogi" się zwiększyła.
Nie było moze juz super rewelacyjnie - czy nawet jakos normalnie - ale na pewno nie było juz autopilota!. I mu to powiedziałem - jak sie czułem.
Potem zapisałem się się na kolejne godziny u niego - a jak sie zapisywałem w biurze to miałem taką minę że sympatycznia niesamowicie pani z biura
:) chyba wplynela jakos na mojego instruktora (albo to moje słowa do niego wczesniejsze). Potem był jak anioł - tzn. rzeczowo krytykował - bez tego
łajania. Ogolnie zauważyłem coś fajnego - jego spokój udzielał się mi - a że mi się lepiej jezdziło kiedy byłem spokojny - to i dobra energia wracała do niego
bo nie miał wielu powodów do narzekań :P. Całkiem fajnie się to kręciło - przez jakis czas - ale potem znowu - powoli wracalismy do starego schematu.

Ja popełniam błąd, on mnie upomina. Ja niestety popełniam go jeszcze raz - a on juz "pozwala" sobie na więcej z upomnieniem. W koncu daje mi
na koncu jazdy do zrozumienia ze "znowu są błedy itp. itd". Ja proboje znowu i czesto znowu nic nie wychodzi - on się "uruchamia" a ja ?
Ja jezdze ze stresem - tym razem bardziej swiadomy ale popełniam błędy i się gubie.

Czasem mam takie paskudne wrażenia ze WSZYSTKO TO MNIE PRZERASTA! Tak ! Droga ! Samochód - ci wszyscy kierowcy ! Instruktor który potrafi się wydrzeć!
Co z tego ze ma powod ? Chyba nie za łajanie płacę?

Czuje ze to wszystko zwala się na mnie ! A ja nie ogarniam tego wszystkiego!.
I stąd moje zachowanie jest czasem "ni z gruszki ni z pietruszki". Sam nie wiem dokąd to wszystko mnie prowadzi.
Jest tez tak ze miewam lepsze okresy - bo było tak ze czułem ze zaczynam łapać o co chodzi. Ze zaczynam ROZUMIEC zwiększac swoja SWIADOMOSC.
Ale albo mój kontakt z instruktorem jest po prostu do d.. albo nie nadążam. Potrafie wyjezdzic X godzin i niewiele albo nic z tego nie wyciągąc.
I to mnie strasznie gryzie - w stresie nie umiem się uczyc - a stres wynika z mojej niewiedzy (ale to nie taki problem bo teorii ucze sie !) i braku umiejętnoci.

I takie błędne koło - i ta presja - i moja motywacja - kiedys bardziej myslalem niestety - ze to prawko robie dla swietego spokoju. (Bo rodzinka suszyła mi
głowę i się głupi zapisałem). Teraz przy drugim podejsciu tez miałem takie mysli (tylko ze obarczone "wreszcie chcę to skonczyć"). I oczywiscie
była juz wtedy bardziej normalna motywacja "robie to dla siebie".. I co z tego ? robię dla siebie - ale czuje się przerażony tym ze ja mam jezdzic.
Jakos sobie tego poprostu nie wyobrażałem. Mam w głowie mysli że przeciez tyle osob jezdzi - ze skoro oni potrafią - ze nawet są tak lekkomyslni
ze sobie po wódzie jeżdzą - ze juz robią to trochę z automatu (w tym dobrym sensie :), nie ze są nieswiadomi).
Teraz staram się trzymac tylko tego ostatniego - skutecznie odganiając te łajania "no ile mozna robic to prawko" itp itd narzekania rodziny ze
"inni to sobie jeżdzą " (i są wożeni przez synów itp itd .. ja to tak odczytuje).
voidstriker
 
Posty: 3
Dołączył(a): wtorek 03 maja 2011, 19:42

Re: Nauka jazdy - Co jest ze mną nie tak ?

Postprzez voidstriker » wtorek 03 maja 2011, 21:32

Jesli ktos doczytał do tej pory (za co jestem wdzięczny :)) napewno zauwazym ze nie napisałem słowem o egz. teoretycznym.
Nie napisałem bo go nie zdawałem. Uczę sie do niego od jakichś 2 miesiecy moze troche wiecej - przypomniałem sobie większosc zasad, znaków,
przepisów bo mam taką fajną ksiązkę z testami w której sa komentarze do odpowiedzi :). Bo jakos nie widze wkuwania na pamięć. Przynajmniej
takiego "klasycznego". Jak mam się czuć pewnie na tym egzaminie chociazby nie znajac podstaw dlaczego odpowiedzi na pytanie to A,B czy C?

Ciesze się bardzo z tego że umiem ogarnąć i nadrobić teorię :) bo to książka - uczenie się samemu w swoim tempie. Czytałem jeszcze 2 ksiazki
ogolnie o technice prowadzenia i przepisach. Także taki super samouczek o pierwszenstwie przejazdu dzieki ktoremu pytania krzyzowki wydają się proste :).

Robie sobie testy i ku swojej uciesze coraz czesciej zaliczam - z bledami lub nawet dwoma ale jest spoko. I caly czas ucze sie pytan.
Na szczescie z tych 500 niewiele juz zostało :).

Po prostu chcę miec z głowy egzamin z teorii. No i chcę też wiedzieć co i jak - zeby cos w głowie zostało :)
To jest plus i czuje ze niedługo będę gotowy stawic się na egzamin :).


Niestety jazdy i egzamin praktyczny (i sama jazda samochodem) nadal wzbudzają we mnie dreszcze. Bo powiedzialem instr. ze teraz zrobie teorię.
I w praktyce od czasu nauki nie jezdze. (Po ostatnich jazdach zapytałem czy widzi juz mnie na egz. praktycznym to z wielkim
westchnieniem stwierdził ze jak bedę miał super hiper wielkie szczęscie to moze sie uda.) I znowu mam wrazenie będzie ciężko - bo człowiek zapomina.
Bo to umiejetnosc praktyczna - a nie stosowana... wiadomo. Choc staram się w tym temacie nie dramatyzowac to nieukrywam ze czuje się paskudnie...

Co jest ze mną nie tak ? Czy tylko ja tak mam ? Mam czasem wrazenie że jestem ... jakiś lewy jesli chodzi o tą jazdę ?
Czy ktos ma podobne doswiadczenia i moze jakies dobre rady?

Proszę administrację o wyrozumiałość i przepraszam ze musiałem podzielić tekst na oddzielne posty. Poprostu tyle się tego nazbierało...
voidstriker
 
Posty: 3
Dołączył(a): wtorek 03 maja 2011, 19:42

Re: Nauka jazdy - Co jest ze mną nie tak ?

Postprzez sankila » środa 04 maja 2011, 01:16

Uff, niezły elaborat.
"Za porządkiem":
najpierw idź do psychologa i zrób testy na koncentrację, refleks i podzielność uwagi, żeby definitywnie wykluczyć fizyczne defekty. A później z nim pogadaj, to może ustali, gdzie tkwi problem.
Na moje wyczucie, podświadomie nie chcesz zrobić prawa jazdy, ponieważ boisz się jeździć. Problem tylko, dlaczego?
Niechęć do roli rodzinnego kierowcy to trochę za mało, chociaż perspektywa marnowania czasu na "przywieź, zawieź, czekaj, aż wrócę" może nieźle zdołować.
Czasem taki strach pozostaje po jakiejś dawnej traumie (widok paskudnego wypadku); w tym przypadku tylko psycholog może pomóc.
Najpoważniejszy problem, jaki widzę, to Twoje nastawienie - zamiast skoncentrować się na jeździe, skupiasz się na reakcjach instruktora, żeby za wszelką cenę obarczyć go winą a swoje błędy, bo "on coś nieprofesjonalnego powiedział (albo chciał powiedzieć)". Ty już przed jazdą zakładasz, że będziesz robił błędy a instruktor będzie gderał i zaczynasz się denerwować. Więcej dystansu do siebie i świata - nie ma potrzeby reagowania załamaniem nerwowym na każdą uwagę.
Jedni uczą się szybciej, inni wolniej. Zaakceptuj, że należysz do tej drugiej grupy i ucz się swoim tempem. Odżałuj parę jazd na wypady za miasto - mniej manewrów, więcej przyjemności i dobrze robią na samoocenę.
To jest głos w dyskusji a nie: "zaśmiecanie forum, wprowadzanie bałaganu, kłótnia, prowokacja".
Avatar użytkownika
sankila
 
Posty: 2378
Dołączył(a): środa 25 lutego 2009, 01:56
Lokalizacja: Wrocław

Re: Nauka jazdy - Co jest ze mną nie tak ?

Postprzez kamilLBN » środa 04 maja 2011, 05:16

Rowniez polecam psychologa albo jakies leki na uspokojenie bo jeżeli Ty się tak stresujesz głupimi jazdami to na egzaminie chyba zawału dostaniesz nie wspominając o ewentualnych stresowych sytuacjach w pozniejszym czasie w swoim aucie. Życzę Ci powodzenia na tej trudnej drodze!
kamilLBN
 
Posty: 17
Dołączył(a): środa 01 grudnia 2010, 11:18

Re: Nauka jazdy - Co jest ze mną nie tak ?

Postprzez ella » środa 04 maja 2011, 18:54

Najpierw była teoria - 2 tygodnie - 10 dni po godzinie i wyszło 10 godzin standardowo.

Może trzeba było nie 10 godzin a tak jak się powinno 30 godzin. Podstawy to połowa sukcecu.
Avatar użytkownika
ella
Moderator
 
Posty: 7793
Dołączył(a): poniedziałek 24 listopada 2003, 12:14
Lokalizacja: Warszawa

Re: Nauka jazdy - Co jest ze mną nie tak ?

Postprzez Borys68 » środa 04 maja 2011, 19:57

Ahoj!
Robisz prawo jazdy "dla kogoś", a nie "dla siebie".
Rzuć w cholerę, nie męcz siebie ani instruktorów.
Jak ci się wreszcie zachce, to migiem zrobisz.
Borys - który pierwszy raz zapisał się na PJ ok. 1993 roku (bo wszyscy rnbili), w 2000 nie ukończył 3-ci czy czwarty kurs (bo wtpda mieć) (a po raz pierwszy dobrnąwszy do jazd), a w 2007r. odczuł potrzebę PJ i wyrobił w pół roku
PJ ("1.06"; "78") odebrane 4.V.2009
Borys68
 
Posty: 1057
Dołączył(a): czwartek 23 kwietnia 2009, 06:22
Lokalizacja: Warszawa-Bielany, Rzeczpospolita Polska

Re: Nauka jazdy - Co jest ze mną nie tak ?

Postprzez alice_b » środa 04 maja 2011, 22:23

ktoś cię zmusza do robienia PJ ? Jeżeli nie czujesz się dobrze za kierownicą , nie potrafisz się skupić i nie umiesz wyciągnąć wniosków z własnych błędów , które wylicza Ci instruktor to lepiej daj sobie spokój . Bo instruktor jest właśnie od tego żeby powiedzieć co robisz źle i właśnie za to mu płacisz a nie za to że wygodnie siedzi sobie na miejscu pasażera.
Zdałam egzamin 14 kwietnia 2011 roku !
alice_b
 
Posty: 299
Dołączył(a): sobota 01 maja 2010, 17:12
Lokalizacja: Piekary Śląskie

Re: Nauka jazdy - Co jest ze mną nie tak ?

Postprzez Michael Dicson » czwartek 05 maja 2011, 11:46

W tym ze instruktor wypuścił cię od razu na miasto to raczej niema nic w tym dziwnego, ja też jak zaczynałem kursy także nie miałem nic styczności z autem a mimo to moja instruktorka zamiast zabrać mnie na plac wypuściła na miasto i powiem ci tak ja nie umiejąc kompletnie jeździć wsiadłem w auto a ona mi wytłumaczyła co i jak i co z czym się je no i jakoś nauczyła jeździć. Moja instruktorka także wytykała błędy jakie robię ale ja się tym nie przejmowałem i starałem z każdą kolejna godzina jazdy jeździć coraz to lepiej.
Często gasł mi samochód przy ruszaniu co jest normalne dla osoby która dopiero uczy się jeździć i po parunastu godzinach nauczyłem sie płynnie jeździć i auto przestało gasnąć.
Moim zdaniem za dużo bierzesz do siebie a w sumie instruktorzy sa od tego by cię nauczyć za to im płacisz i w jego obowiązku jest informować cię na czym robisz błędy.

Popatrz ja będę podchodził do egzaminu praktycznego już 3 raz i wcale się tym nie przejmuje bo w końcu za którymś tam razem uda się zdać egzamin.
Nie poddawaj się i myśl pozytywnie.
Dla mnie tez ciężko szło z nauką jazdy ale jak na człowieka który nie miał styczności wcale z autem to mogę powiedzieć ze zrobiłem i tak duże postępy przez te 30 godzin co miałem na kursach a przed kolejnym 3 egzaminem wykupiłem se jeszcze 3 godziny dla upewnienia się przed egzaminem i sprawdzenia umiejętności jazdy by z dobrym skutkiem potem zdać prawko za 3 razem.
Michael Dicson
 
Posty: 42
Dołączył(a): czwartek 28 kwietnia 2011, 09:11

Re: Nauka jazdy - Co jest ze mną nie tak ?

Postprzez Gazik » czwartek 05 maja 2011, 18:27

Ja mam podobnie co autor. Autem niby umiem jeździć(chociaż przed kursem zero styczności), ale ciągle robię jakieś błędy- a to najadę na pas dla autobusów, a to zajmę lewą stronę jezdni zamiast prawej, a to zjadę w zjazd, w który nie powinienem;/. Już raz oblałem i to na placyku(śnieżyca). Od tego momentu dałem sobie spokój z prawkiem na okres 6 miesięcy. Wczoraj zdałem ponownie teorię i postanowiłem ponownie przystąpić do prawka. Myślę sobie teraz za każdym razem- "co się tym tak spinasz, przecież to durne prawko, nawet głupie blondi je mają, a ty nie potrafisz go wyrobić? zrobiłeś uprawnienia na wózki to zrób na prawko, etc..". Problem w tym, że wykupiłem już 4 jazdy(2x po 2h). Przećwiczyłem co mnie najbardziej nęciło. Efekty są, ale powolne. Zastanawiam się czy brać kolejne godziny i wydawać grubą kasę czy zapisać się od razu na egzamin. Jeżeli obleję to po części kasa w błoto;/.
Gazik
 
Posty: 32
Dołączył(a): niedziela 20 marca 2011, 15:33

Re: Nauka jazdy - Co jest ze mną nie tak ?

Postprzez lith » czwartek 05 maja 2011, 18:56

Jjak widzisz ciągłą/ pas dla autobusów to po co tam wjeżdżasz? Po prostu nie wjeżdżaj- nie rób nieprzemyślanych ruchów. A jak nie widzisz to jeszcze imo za wcześnie na egzamin.
Avatar użytkownika
lith
 
Posty: 7569
Dołączył(a): niedziela 17 maja 2009, 21:09
Lokalizacja: E-g/Gda

Re: Nauka jazdy - Co jest ze mną nie tak ?

Postprzez lubiedeszcz » czwartek 05 maja 2011, 19:48

voidstriker napisał(a):Potem wlasnie jego krytyka - słowa typu "no ale ty nie jestes na pierwszych jazdach,
zeby robic takie bledy" - co to robiło we mnie ? Paskudne uczucie - bo to taka krytyka wynikająca z czego ? że akurat miał zły humor ? ze chciał mi dopiec?.

Źle przyjmujesz krytykę. Jesteś typem człowieka, którego bardziej motywują nagrody niż kary. I pewnie lepiej by Ci to wszystko szło gdyby instruktor chwalił Cię za każdy prawidłowo wykonany manewr. Może porozmawiaj z nim o tym co robisz dobrze - bo na pewno wiele rzeczy się udaje. Jesteś pewnie perfekcjonistą i każdy błąd wytrąca Cię z równowagi i skupiasz się na nim. Z drugiej strony nie da się uczyć tylko chwaląc bo wtedy nie byłbyś świadomy swoich braków.

voidstriker napisał(a):Uczę sie do niego od jakichś 2 miesiecy moze troche wiecej - przypomniałem sobie większosc zasad, znaków,
przepisów bo mam taką fajną ksiązkę z testami w której sa komentarze do odpowiedzi . Bo jakos nie widze wkuwania na pamięć.

Nie ucz się z książki z testami. Jesteś pracownikiem biurowym więc wnioskuję że nie brakuje Ci inteligencji. Nie potrzebujesz bryków. Są książki do nauki przepisów nie opierające się na testach. Ja się uczyłam z "poradnika kierowcy" - książka jest podzielona na działy(Znaki, Pierwszeństwo przejazdu, zachowanie wobec pieszych itd.). Czytaj działami. Jak czegoś nie zrozumiesz to wracaj do tego. Potem dopiero rób testy. Są w internecie do ściągnięcia takie z modułem nauka, gdzie pytania są podzielone na działy.
A tak na marginesie nie dziw się, że za kierownicą Ci źle idzie jeżeli nie umiesz teorii. Bo rozumiem, że nie umiesz jej skoro się dopiero teraz uczysz. Należało zacząć od nauki przepisów a dopiero później brać jazdy.
voidstriker napisał(a):"jeździłem jak na autopilocie"
Jak się już nauczysz przepisów poproś instruktora żeby Ci nie pomagał, tzn. nie mówił "tu masz nakaz jazdy w prawo", "tu ustępujesz temu z prawej", "zjedź na lewy pas". Niech się zachowuje tak jak na egzaminie - tzn reaguje kiedy jest to konieczne. To na pewno Cię nauczy samodzielności i umiejętności podejmowania decyzji.
alice_b napisał(a):ktoś cię zmusza do robienia PJ ?
Wierz mi czasem sytuacja rodzinna do tego zmusza. U mnie było tak, że nie zrobiłam prawa jazdy "jak wszyscy robili". Zrobiłam w wieku 29 lat kiedy zaistniała konieczność wożenia rodziców do lekarzy.
02.03.2011 - plac +, miasto -
22.03.2011 - plac +, miasto +
01.04.2011 - wydane PJ
lubiedeszcz
 
Posty: 10
Dołączył(a): środa 08 grudnia 2010, 18:24

Re: Nauka jazdy - Co jest ze mną nie tak ?

Postprzez Gazik » czwartek 05 maja 2011, 20:13

lith napisał(a):Jjak widzisz ciągłą/ pas dla autobusów to po co tam wjeżdżasz? Po prostu nie wjeżdżaj- nie rób nieprzemyślanych ruchów. A jak nie widzisz to jeszcze imo za wcześnie na egzamin.


Hehe rzecz w tym, że pas dla autobusów zaczyna się na kwadratowym skrzyżowaniu i dzili go przerywana linia do momentu wyjazdu ze skrzyżowania gdzie jest linia ciągła:P. Jeszcze wykupię z godzinę lub dwie. 2h pod rząd wydają się być lepsze, bo więcej się nauczysz, ale i zmęczysz;(. Dzisiaj np. miałem sytuację- pomarańczowe światło, nie zdążę wyhamować(jechałem około 50) więc chcę jechać dalej(według zasady- można przejechać o ile nie zdołasz wcześniej wyhamować bez gwałtownego hamowania). Instruktor hamuje przed linią dzialącą jezdnię ze skrzyżowaniem za pasami dla pieszych. Czekam więc i ustępuję pierwszeństwa. Wiem w, że w takiej sytuacji musze spojrzeć w lusterko do tyłu by dowiedzieć się czy mam zielone, ale mając już totalnie czystą lewą(skrzyżowanie kwadratowe) chciałem już jechać. Instruktor nie pozwolił, ponieważ nie miałem pierwszeństwa i powiedział, że mogłbym tak OSTATECZNIE zrobić nie mając auta z tyłu, które by dawało "sygnał". Jest to dla mnie trochę niepojęte, ponieważ ze skrętem warunkowym nie wiesz czy wciąż masz skręt warunkowy czy czerwone a możesz jechać po ustąpieniu pierwszeństwa i upewnieniu się, że nie spowodujesz kolizji z innymi uczestnikami ruchu. Takich sytuacji jest więcej :P. Muszę chyba pojeździć jeszcze trochę na mieście :(.
Gazik
 
Posty: 32
Dołączył(a): niedziela 20 marca 2011, 15:33

Re: Nauka jazdy - Co jest ze mną nie tak ?

Postprzez alice_b » czwartek 05 maja 2011, 22:58

Gazik napisał(a):Ja mam podobnie co autor. Autem niby umiem jeździć(chociaż przed kursem zero styczności), ale ciągle robię jakieś błędy- a to najadę na pas dla autobusów, a to zajmę lewą stronę jezdni zamiast prawej, a to zjadę w zjazd, w który nie powinienem;/. Już raz oblałem i to na placyku(śnieżyca). Od tego momentu dałem sobie spokój z prawkiem na okres 6 miesięcy. Wczoraj zdałem ponownie teorię i postanowiłem ponownie przystąpić do prawka. Myślę sobie teraz za każdym razem- "co się tym tak spinasz, przecież to durne prawko, nawet głupie blondi je mają, a ty nie potrafisz go wyrobić? zrobiłeś uprawnienia na wózki to zrób na prawko, etc..". Problem w tym, że wykupiłem już 4 jazdy(2x po 2h). Przećwiczyłem co mnie najbardziej nęciło. Efekty są, ale powolne. Zastanawiam się czy brać kolejne godziny i wydawać grubą kasę czy zapisać się od razu na egzamin. Jeżeli obleję to po części kasa w błoto;/.


Ja bym wykupila jeszcze pare godzin jazd tak dla upewnienia sie i nabrania pewnosci siebie za kierownica. Przed kazdym egzaminem bralam 5-6 godzin a po zmianie Grande na Yarisa to nawet 12 zebz wyczuc auto.
Zdałam egzamin 14 kwietnia 2011 roku !
alice_b
 
Posty: 299
Dołączył(a): sobota 01 maja 2010, 17:12
Lokalizacja: Piekary Śląskie

Re: Nauka jazdy - Co jest ze mną nie tak ?

Postprzez bobpl » czwartek 05 maja 2011, 23:13

Gazik napisał(a): Instruktor hamuje przed linią dzialącą jezdnię ze skrzyżowaniem za pasami dla pieszych.

ja tam bym wolal przeskoczyc niz stac przed krzyzowka. No ale kurs to kurs :P
Jesli tak stnaiesz, to zawsze czekaj az auta z tylu rusza. Ew zatrabia ze masz jechac.
(chyba ze nikogo z tylu nie ma)
30.09.2010 - Data uzyskania uprawnień.
Obecnie: Lanos "Czerwona Rakieta" 1.4 z podtlenkiem LPG ;)
bobpl
 
Posty: 450
Dołączył(a): piątek 24 września 2010, 22:04
Lokalizacja: Łączno. ;)

Następna strona

Powrót do Egzamin na prawo jazdy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 42 gości
cron