czepiacz napisał(a):I znowu mnie Andrzej zdemaskował,
To juz zrobilem wczesniej, tylko najprawdopodobniej nie zwrociles na to uwagi
czepiacz napisał(a):ale ja będę lansował moją metodę.
Otóż kursant szkolony na placu ma warunki "sterylne", gdyż oprócz innych kursantów i ich instruktorów nie występują inni uczestnicy ruchu. Ruch na placu jest dość starannie zorganizowany i na bieżąco regulowany przez instruktorów.
Kursant, który z powodzeniem zrealizował program na placu i wykazuje zrozumienie zagadnień, oraz potrafi wykonać wszystkie zadania kontrolne, wybiera się ze swoim instruktorem na drogę publiczną.
Tomek, ale nikt raczej nie zabrania Ci ani lansowac, ani szkolic metoda ktora to robisz.
W tym punkcie jestesmy obaj tego samego zdania. U mnie kursant wypuszczony jest na miasto gdy pozaliczal wszystkie elementy jakie zostaly mu postawione na placu, najwiekszy nacisk idzie na hamowanie awaryjne.
czepiacz napisał(a):Jednak sytuacja tam jest całkowicie inna niż na placu. To ulica dyktuje warunki, a nie instruktorzy. To ruch drogowy dostarcza bodźców i zmusza do pewnych zachowań. Ponadto prędkości rozwijane, szczególnie na drogach o podwyższonej prędkości są dużo większe niż na placu. Zatem sposób prowadzenia motocykla jest nieco inny, szczególnie gdy spotykamy boczny wiatr, koleiny, piach lub zniszczoną nawierzchnię.
Instruktor w aucie może jedynie biernie obserwować poczynania kursanta, starając się podpowiadać przez radio, co często jest nieskuteczne. Czemu nieskuteczne? Bo kursant zaaferowany sobą i motocyklem czasami nie reaguje na uwagi werbalne, co wymusza interwencję instruktora - z auta się nie da.
Opuszczajac plac moi kursanci sa na tyle obcykani z motocyklem, ze bez wiekszych problemow radza sobie z motocyklem w ruchu miejskim.
Twoja srrona medalu wyglada tak, ze chcesz ich chronic przed niebezpieczenstwami jakie moga sie im przydarzyc w ruchu drogowym. Ja stosuje tu nieco inna metode. Zwracam im od samego poczatku uwage, ze musza sami nauczyc sie uwazac na siebie, bo nikt za nich uwazac w przyszlosci nie bedzie, sa wiec od samego poczatku bardziej samodzielni – daje im moliwosc rozwiniecia skrzydel.
czepiacz napisał(a):Zaskakujące jest to, że instruktorzy szkolący z auta nie posiadają motocykli i nie potrafią jeździć - w Polsce.
Dzieki, obaj wiemy o co chodzi.
czepiacz napisał(a):Dla nich jazda autem jest jedyną metodą odbębnienia godzin z kursantem, gdyż najczęściej nie mają nic do powiedzenia o technice i taktyce jazdy. Mało tego - większość nie wie o istnieniu przepisu, zwanego charakterystyką absolwenta kursu, który to reguluje łopatologicznie co ma umieć człowiek dopuszczony fo egzaminu państwowego. Skor nie wiedzą, to nie realizują programu, gdyż programu nie posiadają.
To tyle. Szkolenie z drugiego pojazdu ma bardzo niską efektywność, gdyż wpływ instruktora na kursanta ogranicza się do bodźców werbalnych. Natomiast wielu rzeczy nie da się zrealizować na placu manewrowym.
Ja nie mam zamiaru równać w dół tylko dlatego, że ktoś sądzi inaczej o szkoleniu motocyklistów.
O technice azdy wykladam na teori, o ile nie ja to w zaleznosci albo moj przelozony albo szef.
Co do charakteryzacji to zasada jest prosta, dpasowac program szkolenia do umiejetnoisci kursanta, czy nawet jego dziennej formy czy bio rytmu. Jezeli jest mniej kumaty to podawac mu wiedze w malych czastkach tak aby ja przyswoil.
Czasem moglbys sie zdziwic co daje czasami strzal adrenaliny, pilnuja sie pozniej, ze az milo.
Kiedys jak bedziesz mial ochote sprobujmoze zsamej ciekawosci w terenie niezabudowanym jak ma sie ta „ niska „ efekywnosc na bodzce werbalne. Nie znaczy, ze zaraz masz zmienic metode szkolenia, po prostu sprobuj, najlepiej z drugiego motocykla.
pozdro
