chcę napisać o czymś co zdarzyło się dzisiaj - 17.05 2005 roku - chce zwrócić waszą uwagę na coś co podejrzewam zdarza się dosyć często, a w konsekwencji tego umierają ludzie..
jechałam tramwajem ulicą bródnowską, w pewnym momencie tramwaj się zatrzymał. wyjrzałam przez okno - tuż przed nim stały dwa wraki samochodów po kraksie która mogła następić jakieś pare minut wcześniej. podeszlam do motorniczego i krzyknęłam żeby w tej chwili otworzył drzwi. wysiadłam, podbiegłam na miejsce wypadku. była tam straż miejska - konkretnie ok.6 strażników zaaferowanych tym że będzie korek. zobaczyłam że pare metrów dalej stoi karetka ratownictwa FALCK. pomyślałam że jakaś pomoc poszkodowanym została udzielona, że zajmują się tym ludzie kompetentni, więc nie będę zakłócać akcji ratowniczej. zwróciłam jednak uwagę że sanitariusz z karetki nie podchodzi do poszkodowanego. zapytałam dlaczego - usłyszałam tylko mętną informację że poszkodowany jest przytomny, ma otwarte oczy, i nic się strasznego nie dzieje. straż miejska zajęła się kierowaniem ruchu. spojrzałam na poszkodowanego - kierowcę rozbitego samochodu - miał może 30 lat. cała twarz i głowa zalana krwią. oczy faktycznie otwarte ale nie zauważyłam żadnych oznak przytomności. studiuje na Akademii Medycznej, jestem w grupie ratownictwa i łączności.. więc jakieś pojęcie o tym wszystkim mam. stwierdziłam że nie odejdę tak prędko.. podeszłam do kierowcy - okazało się że nie jest przytomny - nie wiem jak można stwierdzić przytomność na podstawie otwartych oczu.. otwartych oczu, nieruchomych, wbitych w jeden punkt, zamglonych. założyłam rękawiczki.. które od szkolenia pokojowego patrolu zawsze noszę przy sobie. sprawdziłam tętno - poczułam tylko jedno silne uderzenie, a potem już nic.. ciągła linia.. chciałam się upewnić - sprawdziłam jeszcze raz. nie było wątpliwości że serce tego człowieka przestało pracować. wiedziałam że muszę podjąć akcję resuscytacyjną. strażników miejskich było ok. 6 - dwóch z nich kierowało ruchem, reszta stała, rozglądała się, rozmawiała - nie wiem co robili.. nieistotne.. krzyknęłam do nich żeby pomogli wyciągnąc kierowcę z samochodu ponieważ stwierdziłam brak tętna - powiedziałam kilkakrotnie - trzebo go resuscytować. podszedł jeden ze strażników i zaczął mnie usilnie przekonywać żebym odeszła, że nie wolno go ruszać. powiedziałam że jestem ratownikiem i że konieczna jest resuscytacja, bo za pare minut bedzie za późno. sanitariusz z falck nawet nie podszedł. strażnik w dalszym ciągu próbował mnie stamtąd odciągnąć. spytałam czy chce mieć człowieka na sumieniu.. ten dalej swoje.. w końcu zacytowałam mu nawet Art. 144 Kodeksu Karnego.. kawałek o tym że za nie udzielenie pomocy grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności.. i czy woli się tłumaczyć w sądzie.. ten dalej nic. chciałąm sama podejść do kierowcy i wydostać go z samochodu - strażnik nadal mi to uniemożliwiał. powiedziałam żeby podał swoje dane - imię nazwisko, numer itd.. powiedziałam że złoże doniesienie o popełnieniu przestępstwa. on nic.. nadal nie dopuszczał mnie do samochodu. jakbym była jakąś wariatką. a cenne minuty mijały.. było ich może 10 od momentu kiedy wyczułam ostatnie uderzenie tętna. podjechała straż pożarna, która miała sie zająć samochodem - cały przód był wgnieciony. jeden ze strażników mówił że nie da się go wyciągnąć z samochodu - nie wiem dlaczego.. nawet nie spróbował.. można przecież odsunąć fotel do tyłu jeżeli są jakieś trudności. tak też mu powiedziałam.straż pozarna poinformowana przez ratownika FALCK że poszkodowany jest przytomny - powiedzmy że nieszczególnie się z tym wszystkim spieszyła. chciałam podejść do strażaka - i powiedzieć o tym że kierowca nie ma tętna i żeby go jak najszybciej wyciągnęli - strażnik miejski nie pozwolił mi przejść. w końcu przyjechała karetka. lekarz zajął się poszkodowanym.. ale było już za późno. stwierdził zgon. byłam wściekła jak jeszcze nigdy w życiu. chciałam strzelić w mordę strażnika miejskiego któy wykazał się ignorancją. ten człowiek miał jakieś 30 lat.. ale już nie żyje. mogę powiedzieć tylko że mi przykro.. i że napewno złoże doniesienie o przestępstwie. nie chciałabym być ofiara wypadku którym "zajmuje się" straż miejska...
[']
Mnie zatkało jak to przeczytałem. Według mnie ten strażnik powinien siedzieć i to bezwzglednie.