ja z resztą kiedyś pracowałem dla wojska.
koło mnie jest była Wyższa Szkoła Inżynierska (obecnie część Akademii Wojsk Lądowych) i tam jest sporo sprzętu do prac inżynieryjnych.
ponieważ kiedyś miałem tam zajęcia z prawa jazdy trochę obejrzałem sobie ten sprzęt.
to nic innego jak maszyny budowlane na podwoziu uterenowionym, więc szkolenie jest identyczne jak na zwykłe maszyny.
ks-rider napisał(a):...Cyryl, na wojnie najwieksze zapotrzebowanie jest wlasnie na mieso armatnie...
tu się nie zgodzę, bo to mięso armatnie trzeba wyposażyć, wyszkolić, ubrać, nakarmić, wyprać, umyć, zorganizować spanie wypoczynek itp.
to jak zakład pracy produkujący samochody, zatrudniający 2 000 osób z czego bezpośrednio produkcyjnych jest około 300-400.
polska armia to 200 000 ludzi, dla wojska pracuje w cywilnych firmach zewnętrznych jeszcze drugie tyle, ale faktycznie tych zdolnych do walki na 100% jest może 10 000 ludzi, drugie tyle tacy zapchajdziury jak WOT itp.
chyba że będziemy prowadzili wojnę jak Rosjanie, którzy zalewają żołnierzami nie bacząc na straty, bo ludzi u nich skolko godno.
nasza armia działa już (mam nadzieję) w standardach NATO, gdzie nie liczy się liczba, ale jakość.
Blacksmith napisał(a):...Uwierz, że masz z pewnością lepszą sprawność niż nie jeden 30-latek. W końcu regularnie uprawiasz sport i uczestniczysz w zawodach
Co do tego co napisałeś to myślę, że idealnie byś się nadawał do oddziału rozpoznania w terenie zalesionym...
tu też się nie zgodzę, bo gdybym miał jak Ruski biec w skromnej pałatce z jedną pepeszą na czołgi wroga krzycząc urrra!, to tak.
gdybym miał działać jak indiański zwiadowca w Teksasie z obnażonym torsem w mokasynach, to też tak.
ale jak miałbym brać udział w jakichkolwiek zadaniach współczesnego wojska, to pod samym ciężarem wyposażenia ugiąłbym się.
popatrz jak są wyposażeni są żołnierze ukraińscy, 40kg sprzętu na sobie.
może bym wytrzymał dzień może dwa, ale potem byłbym niepotrzebnym obciążeniem dla młodszych.