przez Vella » poniedziałek 05 grudnia 2005, 01:10
Myslovitz - ja też już tu pisałam, jak to "wspaniale" mnie przygotował mój instruktor z IMOLI (a to podobno dobra szkoła).
Ten sam problem - minimalna ilość placu. Bo nie było czasu, jakoś tak wyszło. Tyle, ze ja i z jazdy po mieście duzo nie skorzystałam: robienie za taksówkę, i to w postaci wożenia się za kierownicą a nie jakiejś jazdy z myśleniem. "Puść pedały i kierownicę, ja zaparkuję". Przejazd przez skrzyzowanie, od czasu do czasu, i w efekcie nie przejadę sama, bez podawanych na bieżąco wskazówek i łapania za kierownicę. Masakra.
W ten weekend wzięłam 4 godziny w lubelskim OSK - i dopiero teraz zobaczyłam jak powinna wyglądać nauka. I jazdy na placu (instruktor chodzi za samochode, zagląda z lewej, z prawej, za kazdym razem mówi czy dobrze stoję, czy do poprawki a nie stoi gdzieś daleko paląc papierosa zagadany z kumplami) i jazdy po mieście (od skrzyzowania do skrzyżowania, jadę po to, zeby się nauczyć a nie jak najszybciej dojechać pod dom dziewczyny instruktora).
Nie wiem czy panie w BSK mnie nauczyłyby lepiej, ale na pewno nie gorzej niż ten mój instruktor (nazwiska litosciwie nie podam).
Myślę, że wszystko zależy nie od płci tylko od konkretnej osoby.
Nawet nie od szkoły, bo wprawdzie właściciel może weryfikować kwalifikacje swoich pracowników, ale też tylko do pewnego stopnia. Nigdzie nie zgłosiłam, że nie jestem zadowolona z mojego instruktora. Na początku nawet nie uświadamiałam sobie, że coś jest nie tak. "Jestem poczatkująca, więc to normalne, że tak mało umiem i rozumiem" - tłumaczyłam sobie. A teraz to już za późno, kończę kurs i papa. Doszkolenie wezmę gdzie indziej i nie będę robić nikomu koło pióra. Może inni są zadowoleni z takiego instruktora? Może tylko ja miałam pecha? Co mi da, że na niego "doniosę"?
Gdyby to było coś tak rażącego, to pewnie bym zareagowała gwałtowniej i narobiła brudu. Na przykład jakby chodziło o łapówkę (to, żeby nie było tak całkiem off-topowo ;)). Ale to, że mnie tak niewiele nauczył? Pewnie jestem "oporna".
- Ojej, rozgadałam się, a chodzi o to, że własnie dlatego nie zgłoszę kiepskich kwalifikacji (?) instruktora. I dlatego właściciel szkoły nie będzie wiedział jakich ma pracowników.
I dlatego nie od marki szkoły to zalezy jak naprawdę nam ta nauka wyjdzie. W praktyce.
Coś być musi... coś być musi, do cholery, za zakrętem...