Już dawno miałam wpisać, ale ciągle zapominałam :)
Jakieś dwa tygodnie po odebraniu prawka, udało mi się trafić pod moim (niestety już) byłym OSK na instruktora, z którym miałam najmniej godzin, ale najlepiej uczył (ten od izraelskiej wycieczki :wink: ). Podkradam się do niego i po uprzejmym "dzieńdoberek" przechodzę do konkretów, czyli okrzyk "Zdałam na pierwszym razem!!" :D Oczywiście gratulacje z jego strony, zapenienia, że wiedział, że na pewno zdam (taaaa... jakoś wszyscy nie mieli co do tego wątpliwości :wink: ) i takie tam. Aż w końcu:
- To jak, jeździłaś już?
- No pewnie, udało mi się kilka razy dorwać kluczyki, ale jeździłam niedaleko.
- To teraz przyznaj się: ile razy już wymusiłaś pierwszeństwo? :wink:
- Eeeee.... chyba ani razu. Jakoś tak mi się udaje, że kiedy przejeżdżam przez skrzyżowanie, to nikogo nie ma. (serio, tak było!)
- Aha, rozumiem. Czyli jeździsz między 1 a 4 w nocy?
Uwielbiam tego gościa :D